Informator uniwersytecki
Wywiad z prof. Januszem Solskim
Dlaczego wybrał Pan diagnostykę laboratoryjną?
Ukończyłem studia na Wydziale Farmacji AM w Lublinie. Miałem to szczęście, iż moimi nauczycielami byli wybitni Profesorowie. Nie sposób nie przypomnieć kilku nazwisk. Byli to Profesorowie: Andrzej Waksmundzki, Edward Soczewiński, Lech Przyborowski, Eugenia Domagalina, Tadeusz Bany, Marian Szymona, Henryk Nerlo. Ich ogromna wiedza, ale też format intelektualny niewątpliwie oddziaływał na nas, wówczas studentów.
Po ukończeniu studiów pan Profesor Tomasz Borkowski, ówczesny kierownik Katedry Chemii Fizjologicznej, a także kierownik Laboratorium Centralnego w PSK nr 4 przy ulicy Jaczewskiego, zaproponował mi studia doktoranckie z zakresu właśnie analityki klinicznej, które odbyłem w Centralnym Laboratorium. No i tak właśnie rozpoczęła się moja droga zawodowa diagnosty laboratoryjnego, którą przemierzam już 45 lat.
Jest Pan również blisko związany z Uniwersytetem Medycznym we Lwowie, który nadał Panu zaszczytny tytuł Doctora Honoris Causa.
Pierwszy kontakt z Uniwersytetem miałem już 50 lat temu, kiedy to po pierwszym roku studiów znalazłem się tam na praktyce studenckiej. Mieszkałem w akademiku Uniwersytetu przy ulicy Miecznikowa, a okna pokoju w którym mieszkałem wychodziły wprost na Cmentarz Łyczakowski. Od tamtego czasu będąc we Lwowie, a odwiedzam to miasto i uczelnię bardzo często, odwiedzam też groby wielu sławnych Polaków, choćby Stefana Banacha. W pobliżu Cmentarza przy ulicy Piekarskiej znajdują się główne gmachy Uniwersytetu Medycznego, choćby gmach Anatomii i Fizjologii, ale też gmach Biochemii.
Mnie się tak ułożyło, iż zajmowałem się i zajmuję biochemią kliniczną, a moim nauczycielem, wspaniałym nauczycielem, był Profesor Tomasz Borkowski, a tam we Lwowie, w tym właśnie gmachu przed wojną pracował jeden z największych biochemików w historii tej dyscypliny – Profesor Jakub Parnas. To przecież on, obok Embdena i Meyerhofa, odkrył cykl przemiany glukozy, dzisiaj znany jako glikoliza. Wielokrotnie przebywałem w tym Zakładzie Biochemii, a od 25 lat mam bardzo ścisły kontakt z obecnym kierownikiem Profesorem Aleksandrem Sklarowem. Do dzisiaj w gabinecie kierownika jest biurko Profesora Parnasa. W szufladach tego biurka są notatki pisane odręcznie przez Profesora. Z moim przyjacielem Profesorem Sklarowem postanowiliśmy 25 lat temu, iż będziemy ściśle współpracować. Efektem tej współpracy jest Lwowsko-Lubelska Konferencja Biochemii Klinicznej i Eksperymentalnej organizowana naprzemiennie co 2 lata we Lwowie i w Lublinie. Uczestniczą w niej biochemicy z całej Ukrainy, a cykl konferencji rozpoczął się w 2000 roku. Ta współpraca naukowa z ośrodkiem lwowskim nie dotyczy tylko konferencji, ale też wspomnę, iż jestem współautorem dwóch ukraińskich podręczników akademickich z biochemii.
Wróćmy jednak do momentu studiów doktoranckich.
Te studia, tak jak wspomniałem, odbyłem pod kierunkiem Profesora Tomasza Borkowskiego w Centralnym Laboratorium PSK nr 4. Tam realizowałem badania mojego doktoratu, ale też odbyłem intensywny staż zawodowy, pracując w poszczególnych pracowniach Laboratorium i w efekcie zdobyłem kwalifikacje zawodowe, co pozwoliło mi na normalną pracę w laboratorium. Zatem pracowałem i dyżurowałem w laboratorium, obroniłem doktorat i tak się ułożyło, iż w roku 1979 dostałem etat starszego asystenta w Instytucie Medycyny Społecznej. Przez 2 lata tam pracowałem jako nauczyciel akademicki, prowadząc zajęcia z historii medycyny. Moim studentem wówczas był dzisiejszy Rektor Prof. Wojciech Załuska. Obok pracy w Instytucie pracowałem nadal w Centralnym Laboratorium pod kierunkiem Profesora Borkowskiego. Wówczas ówczesny kierownik Kliniki Nefrologicznej AM Prof. Zbylut Twardowski zwrócił się do Profesora Borkowskiego z prośbą o pomoc w nalezieniu osoby, która mogłaby pokierować laboratorium Kliniki Nefrologii. Profesor zaproponował właśnie mnie i tak zostałem adiunktem Kliniki Nefrologii prowadząc zajęcia dydaktyczne z zakresu biochemicznych aspektów dializoterapii, ale też kierując laboratorium Kliniki.
Dekadę lat 80-tych przepracowałem w Klinice Nefrologii. W pewnym momencie kierownikiem Kliniki został późniejszy Rektor Prof. Andrzej Książek. Ale wówczas on był młodym docentem, a ja młodym adiunktem i bardzo intensywnie współpracowaliśmy naukowo. Owocem tej współpracy były rzeczywiste osiągnięcia. Wprowadziłem, jako pierwszy w kraju, metodę radioenzymatyczną oznaczania amin katecholowych. To było wówczas duże osiągnięcie. Nawet, niedawno zmarły Profesor Franciszek Kokot, który w mojej opinii był największym autorytetem naukowym ostatnich dekad w obszarze nauk medycznych, uznał ten fakt za istotny. To pozwoliło mi zrealizować szybko habilitację, a Profesor Kokot był moim recenzentem i bardzo mnie wspierał w moich działaniach. W ten sposób zostałem docentem w Klinice Nefrologii.
W roku 1989 powstał pomysł, wzorem innych Uczelni, zorganizowania w AM w Lublinie kierunku studiów Analityka Kliniczna. Aby to stało się realne, należało stworzyć wcześniej odpowiednią bazę naukowo-szkoleniową. Właśnie wówczas powierzono mi zadanie stworzenia Katedry i Zakładu Analityki Klinicznej i to się udało na bazie laboratorium Szpitala przy ul. Kraśnickiej. Była to nowoczesna i dynamicznie rozwijająca się jednostka.
Dzięki tym działaniom decyzją Senatu Uczelni w 1995 roku, powołany został do życia Oddział Analityki Medycznej.
Czy zainteresowanie nowym kierunkiem studiów było duże?
Zainteresowanie tym kierunkiem studiów było i jest duże, ponieważ ukończenie tych studiów daje rzeczywiste umiejętności oraz formalny zawód diagnosty laboratoryjnego, a przecież takiej właśnie kadry poszukują wszystkie laboratoria na całym świecie. Należy podkreślić, iż nasi absolwenci znajdują pracę nie tylko w Europie, ale też w USA czy Kanadzie.
Słyszałam, że jest Pan również zaangażowany w działalność charytatywną?
Na początku lat 90-tych byłem jednym z założycieli Towarzystwa Promocji Lubelszczyzny „Pro Publico Bono”. Głównym motorem tej inicjatywy był mój przyjaciel pan dr Paweł Policzkiewicz, późniejszy Główny Inspektor Sanitarny i Wiceminister Zdrowia. Bardzo aktywnie w powołaniu Towarzystwa uczestniczył też Sławomir Janicki – były Prezydent Lublina.
Nadto, z czego jestem dumny, wraz z Henrykiem Wujcem, Stefanem Szmidtem i Januszem Palikotem powołaliśmy Fundację Fundusz Lokalny Ziemi Biłgorajskiej. Fundacja działa prężnie do dzisiaj. Od 20 lat jestem Przewodniczącym jej Rady, a jej głównym celem jest wspomaganie rozwoju młodzieży pochodzącej z Ziemi Biłgorajskiej. Na stypendia dla tej młodzieży przekazaliśmy już ponad 2 mln złotych. Nasz Fundusz cieszy się mianem jednego z najlepszych, jeśli nie najlepszego Funduszu Lokalnego w kraju. Nie ukrywam, iż Biłgoraj to dla mnie miejsce wyjątkowe – moje miasto rodzinne, do którego zawsze chętnie wracam. Staram się również wspierać osoby pochodzące z Biłgoraja. Czasami mam przez to więcej pracy, ale nie umiem odmówić kiedy słyszę słowa: „Panie Profesorze, a ja jestem z Biłgoraja..”.
Skoro jest Pan zaangażowany w tyle przedsięwzięć, to jak Pan odpoczywa?
Oczywiście dobra lektura, spacery, ale za miejsce takiego wyciszenia, refleksji i zadumy uważam cmentarz. Bardzo często przechadzam się alejkami cmentarza przy Lipowej, tam odwiedzam przyjaciół i znajomych, którzy już odeszli. Od 20 lat, co rok, staram się być w Paryżu i zawsze wówczas spaceruję po cmentarzu Montparnasse, a tam odwiedzam grób Jean-Paula Sartre’a, a także Emila Ciorana, którego bardzo cenię za zdanie „Mało co poza śmiercią zasługuje na namysł”
Jednym z moich celów pobytu na Krecie był plac i grób Nikosa Kazandzakisa, twórcy „Greka Zorby”. Chciałem zobaczyć na własne oczy ten słynny napis na Jego grobie „Na nic nie liczę, niczego się nie boję, jestem wolny”.
Wróćmy jeszcze do analityki klinicznej, jak sytuuje Pan tę dyscyplinę w naukach medycznych?
Rola analityki klinicznej – diagnostyki laboratoryjnej – dla mnie jest wyjątkowa, gdyż właśnie ona jest jednym z najważniejszych mechanizmów rozwoju medycyny. Postępy i zdobycze w obszarze chemii klinicznej to wprost rewolucyjne zmiany w diagnostyce, a co za tym idzie i w leczeniu schorzeń.
Kiedy zaczynałem swoją pracę możliwości detekcji substancji w płynach biologicznych były na poziomie głównie mikro, a więc 10-6 . Mnie się udało w praktyce zejść na poziom piko 10-12 poprzez metodę radioenzymatyczną oznaczania amin katecholowych. Rozwój jednak metod rozdzielczych i metod immunochemicznych pozwala dzisiaj na swobodne operowanie na poziomie femto 10-15. Postęp możliwości diagnostyczno-terapeutycznych jest ogromny, a to między innymi również zasługa analityki klinicznej.
Na koniec – czego by Pan chciał dla analityki klinicznej w naszej Uczelni?
Chciałbym, abyśmy w nauczaniu, ten kierunek studiów, bardziej osadzili na bazie laboratorium w szpitalach klinicznych. Tak, aby nasi studenci mogli w większym stopniu niż obecnie tam odbywać praktyczne zajęcia. Ta możliwość pozwoliłaby na lepszą realizację programu studiów o profilu praktycznym, a takim kierunkiem jest właśnie Analityka Kliniczna.
rozmawiała: Katarzyna Flor, Sekcja Organizacyjno-Informacyjna
Zdjęcia pochodzą z prywatnych zasobów prof. Janusza Solskiego.