A może sprawdzimy, co dzieje się u naszych absolwentów? Jak sobie radzą? Czy tęsknią za uczelnią? Z rozmowy z Mirosławem Sławińskim dowiecie się, jak wygląda obecnie jego praca i jaka wiedza przydaje mu się najbardziej na co dzień." > <span class="s2">A po studiach</span><span class="s2">…</span>
numer 005
marzec 2021
3

A po studiach

A może sprawdzimy, co dzieje się u naszych absolwentów? Jak sobie radzą? Czy tęsknią za uczelnią? Z rozmowy z Mirosławem Sławińskim dowiecie się, jak wygląda obecnie jego praca i jaka wiedza przydaje mu się najbardziej na co dzień.
Mirek Sławiński

lek. MIROSŁAW SŁAWIŃSKI
absolwent kierunku LEKARSKIEGO w 2018 r.
obecnie pracuje w Szpitalu MSWiA w Lublinie
jest w trakcie specjalizacji z ortopedii i traumatologii narządu ruchu


Jak Ci si
ę pracuje?

Jestem bardzo zadowolony. Podoba mi się to co robię, bo od zawsze podobało mi się majsterkowanie, naprawa, renowacja, odnowy różnych rzeczy. A ortopedia jest takim kierunkiem medycyny, gdzie używa się wielu narzędzi. Dużo takich garażowych zabawek, bo i młotki, i wiertarki, i śrubokręty...

Brzmisz trochę jak sadysta...

Nie...Myślę, że nie; do sadysty trochę daleko! Aczkolwiek z boku można to tak odebrać. Myślę, że gdybym nie poszedł na lekarza, to zostałbym mechanikiem samochodowym właśnie. To jest takie odzwierciedlenie całej fizyki i ruchu. Pewnie dlatego tak bardzo mi się podoba i dzięki temu ortopedia, jako kierunek medycyny jest bardzo ciekawy i pozwala mi robić to, co lubię.

Obecnie jestem na rezydenturze, czyli mój kierownik-opiekun decyduje, co w danym momencie jestem w stanie już wykonać. Ocenia moje umiejętności manualne i stan wiedzy. Dlatego mogę już operować, więc operuję i jestem bardzo zadowolony.

Czy trafił Ci się już jakiś ciekawy przypadek? Taki, o którym uczyłeś się na studiach, że jest bardzo rzadki i trudny?

Wiesz co, nie wiem. Jakoś w tym momencie nic takiego nie przychodzi mi do głowy. Raczej bym powiedział, że takie zwykłe, standardowe i klasyczne urazy. Może z racji tego, że nie pracuję w szpitalu klinicznym, to też przekrój tych pacjentów jest zupełnie inny. Aczkolwiek takie normalne, zwyczajne, podstawowe choroby, które dotykają ludzi, to gdzieś się przeplatają. Jakichś super rzadkich przypadków jeszcze nie spotkałem, ale dopiero pierwszy rok rezydentury za mną, więc jeszcze jest trochę czasu, żeby spotkać tych pacjentów na swojej drodze.

Z czym ludzie najczęściej przychodzą, tam gdzie pracujesz?

Mój opiekun głównie zajmuje się schorzeniami kolan, barków, stawu skokowego, więc trafiają pacjenci do artroskopii, do rekonstrukcji więzadła ACL, protezoplastyki stawu kolanowego. On również wykonuje artroskopię barku. Tego typu zadań jest najwięcej, aczkolwiek z racji tego, że jest SOR w szpitalu, to są też podstawowe złamania jak nasady dalszej kości promieniowej, złamana kość udowa, złamane kostki różne, bo czasem złamanie typu trójkostkowego, czasem tylko kostka boczna. Także jest to naprawdę miejsce godne polecenia do nauki.

Mądry Miruś

Jak radzisz sobie z organizacją czasu?

Czasem ciężko jest pogodzić wiele rzeczy równocześnie. Chociaż niektórzy mówią, że jak ma się mało czasu, to trzeba sobie znaleźć kolejne zajęcie. Wtedy lepiej organizuje się czas, jednak nie zawsze to wychodzi tak, jakby się chciało.

Jak zacząłem pracę w szpitalu, to byłem jedynym rezydentem w oddziale, a obowiązków w oddziale jest sporo. Doliczając do tego dyżury towarzyszące, to naprawdę było się czym zająć, a człowiek jeszcze na początku nie umiał sobie tej pracy skutecznie układać. Czasem trzeba było zostać dłużej, czegoś się nauczyć, coś podpytać, podpatrzeć jak inni pracują. Wymaga to przyzwyczajenia. Dodatkowo w międzyczasie jeszcze robię doktorat i jakby to wszystko zsumować...

Czyli dużo czasu poświęcasz pracy, więcej niż na studiach?

No tak, bo w pracy jest się ciągle. Nie ma tych okienek, nie ma tych przerw między zajęciami kiedy można wyjść, zjeść obiad, spotkać się ze znajomymi na mieście, pójść na kawę czy spacer, odpocząć albo też się pouczyć. Tutaj nie ma tej możliwości, bo praca idzie przez te 7 godzin ciągle, nieustannie, więc jest inaczej. Czy więcej pracy? Czy mniej? Nie jestem w stanie porównać, bo na studiach chyba miałem.... Chciałem powiedzieć, że teraz jest pensja, ale na studiach miałem stypendium. Więc nie, chyba nic się nie zmieniło (ha ha)!

Za czym tęsknisz?

Za takim czasem, gdzie można było wyjść ze znajomymi spotkać się. Niekoniecznie musiałem się nauczyć, przygotować, bo miałem wybór. Okej, wychodzę, zostawiam i jest fajnie. Teraz jednak muszę się zastanowić czy mogę wyjść, o której wrócić, bo rano trzeba przygotować się do pracy. A jak się jest na studiach to te zajęcia, wiadomo, też zobowiązują, ale studia to jeszcze szkoła i jakoś tak inaczej psychicznie się podchodzi ma się więcej luzu. Często liczy się, że może profesor nie przyjdzie, może zapomniał, albo jest chory, albo coś, także dużo alternatyw. A tutaj jednak praca jest, bo ten chory jest i będzie.

Co ze studiów najbardziej przydaje Ci się teraz w pracy? Jakie umiejętności, wiedza?

W czasie studiów miałem możliwość działania na wielu płaszczyznach. Nie byłem tylko ograniczony do pracy z podręcznikiem, zaliczaniem, zdawaniem i chodzeniem na sesje. Działałem w wielu organizacjach studenckich i mnóstwo umiejętności miękkich, których nabyłem na różnych warsztatach, szkoleniach czy też właśnie konferencyjnych działalnościach po prostu wykorzystuję teraz. Przykładowo właśnie w rozmowie z rodzinami pacjentów i przede wszystkim z samymi pacjentami. Daje mi to taką możliwość bycia po obydwu stronach. Pacjentem staram się nie być, a przynajmniej bardzo rzadko, ale dzięki temu, że załatwiałem różne rzeczy, to byłem w podobnej sytuacji jak oni. Pacjenci przychodzą bo mają potrzebę coś załatwić i ja też przychodziłem, bo miałem taką potrzebę. Więc korzyść była obopólna jeśli coś się dało zrobić. Dlatego rozumiem, że terminy, że gdzieś się nie zdąża, bo autobus uciekł – też byłem studentem, też jeździłem autobusami i wiem, że 10 sekund może zmienić pół dnia, jeżeli się gdzieś nie zdąży. Także to mi chyba najbardziej ułatwiło życie.

Z takich praktycznych rzeczy no to nie ukrywam, że najwięcej się nauczyłem w Kole Symulacji Medycznej, bo jednak obycie ze sprzętem, obycie z narzędziami, kilkaset razy powtórzone czynności pozwoliły mi na tyle sprawnie funkcjonować, że już nie mam tego czynnika stresu. Niektóre rzeczy weszły w nawyk, nie trzeba się zastanawiać, tylko się robi z automatu. Minus jest taki, że sprzęt dostępny teraz w Centrum Symulacji Medycznej niekoniecznie jest dostępny w szpitalu.

Czyli w Centrum Symulacji jest lepszy sprzęt niż w szpitalu?

Tak, tutaj na wyciągnięcie ręki było wszystko, a tam jednak zderza się człowiek z rzeczywistością. Nie jest tak, że jest coś tu i teraz. Poza tym jest jeszcze czynnik ludzki, który na przykład coś przełożył i tego nie ma. Takie normalne, życiowe scenariusze. Są też inne procedury jeżeli coś się dzieje, to się wzywa odpowiednie jednostki działające wewnątrz w szpitalu - wygląda to i funkcjonuje trochę inaczej. Na przykład ssak, który działa w Centrum Symulacji Medycznej, bo go używamy sztucznie, nie ma sytuacji takiej, że on faktycznie ssie, jest podciśnienie, próżnia itd. A tutaj na przykład wkładamy i nie działa, bo się coś zepsuło! Tak jak w życiu coś nagle się zepsuło, coś spadło, coś się rozbiło. Dużo można rzeczy odtworzyć, dużo można rzeczy wyreżyserować, ale jednak życie pokazuje, że nie zawsze możesz wszystko przewidzieć i trochę cię zaskoczy.

Gdzie nabywałeś umiejętności miękkich, o których wspomniałeś?

Głównie w Centrum Symulacji Medycznej. Działaliśmy przygotowując się do zawodów Symulacji Medycznej i mieliśmy tam zajęcia z panią psycholog Magdą Radczuk, jeżeli dobrze pamiętam. I ona właśnie dużo nam pokazała i powiedziała. Także z nią i jeszcze z panią dr Magdaleną Horodeńską. To właśnie one nas tak dobrze przygotowały do zawodów, ale finalnie do życia i do pracy.

Czy masz jakąś radę dla obecnych studentów, podczas gdy miewają chwile zwątpienia? Może jest coś, do czego powinni się przyłożyć bardziej, co im potem zaprocentuje po studiach, w trakcie pracy, staży i rezydentury?

Mhm... Przede wszystkim do tego, że poza studiami też jest życie, które się toczy. To nie jest tylko anatomia, biologia, farmakologia, patomorfologia itd. To na pewno jest priorytetem na tych studiach, jednak poza tym światem są też normalni ludzie, normalne życie. Nigdy nie wolno o tym zapomnieć, bo inaczej ten świat się zamyka. No i też myślę, że studenci powinni pamiętać o systematycznej pracy, żeby nie robić sobie zaległości, bo potem nigdy się już do tego materiału nie wróci. Można sobie obiecywać że się wróci, doczyta, zrobi. Nie, nie zrobi! Wiem to z własnego doświadczenia. Potem jest kolejny stres, bo w pracy gdzieś to się może przydać i trzeba doczytywać na szybko, a takie doczytanie jest już mało efektywne.

Przede wszystkim, jeśli są chwile zwątpienia, to warto zastanowić się, dlaczego te chwile w ogóle są. Czy to wynika ze zmęczenia, czy to wynika z jakiegoś życiowego problemu, czy wynika to z tego, że ktoś jest w miejscu, gdzie nie chce być. Co mogę powiedzieć - nie bójcie się zrezygnować. Nie, nie musicie tych studiów skończyć! Możecie robić w życiu coś zupełnie innego, coś co wam się bardziej podoba.

Ale pamiętajcie, że po każdej burzy wstaje słońce. Trzeba o tym myśleć, a raczej wiedzieć, że uśmiech na twarzach osób, którym się pomogło, jest bezcenny, a każda kropla potu na czole daje ogrom satysfakcji :)

rozmawiała: Katarzyna Flor, Sekcja Organzacyjno-Informacyjna

© 2022 Centrum Symulacji Medycznej UM w Lublinie