Informator uniwersytecki
Lubelski Studencki Rejs Profilaktyczny
Gdzie odbywał się tegoroczny Lubelski Studencki Rejs Profilaktyczny i jak wyglądała jego organizacja w czasie pandemii?
Maria Stępień: Tegoroczna, trzecia już edycja Lubelskiego Studenckiego Rejsu Profilaktycznego odbyła się na Morzu Bałtyckim, głównie w polskich portach. Na chwilę staliśmy też na Bronholmie w Danii, jednak przez wzgląd na obostrzenia nie mogliśmy zejść na ląd. W Polsce odwiedziliśmy Gdynię i Hel. Łącznie w rejsie udział wzięło 43 studentów Uniwersytetu Medycznego w Lublinie z prawie wszystkich wydziałów i kierunków; obecni byli także doktoranci i pracownicy uczelni. Ponadto na żaglowcu STS Pogoria, którym wypłynęliśmy w rejs, była także załoga stała w postaci kapitana, czwórki oficerów, bosmana, kuka i mechanika. My natomiast stanowiliśmy załogę szkoleniową, byliśmy podzieleni na cztery wachty i zmienialiśmy się w obowiązkach takich jak nawigowanie, gotowanie, sprzątanie statku i prowadzenie prac bosmańskich. W tym roku było nie tylko bardzo dużo nauki żeglarstwa, ale także czasu spędzonego na morzu. Dla dużej ilości osób był to pierwszy rejs na morzu, chociaż wielu uczestników brało już udział w poprzednich edycjach, gdzie zdążyli doświadczyć żeglarstwa. W tym roku nowością była pandemia i towarzyszące jej obostrzenia - nie do końca wiedzieliśmy, czy w ogóle uda nam się popłynąć. Wszyscy uczestnicy naszego rejsu byli zaszczepieni, z wyjątkiem osoby, która z powodu przechorowania COVID-19 nie mogła się zaszczepić, jednak posiadała potwierdzoną bezpieczną ilość przeciwciał. Dzięki temu czuliśmy się bezpieczniej.
Jaka profilaktyka została przeprowadzona w trakcie tegorocznej edycji rejsu zarówno w portach jak i na morzu?
Aleksandra Łomża: Ze względu na pandemię mieliśmy sporo ograniczeń, więc zgodnie z wytycznymi Głównego Inspektoratu Sanitarnego zrezygnowaliśmy z najbardziej kontaktowej formy profilaktyki, dotychczas polegającej na mierzeniu ciśnienia i poziomu glikemii. Mimo to udało nam się znaleźć zastępstwo dla naszych dawnych działań - naszym sponsorem była firma Medisept produkująca materiały do dezynfekcji, więc metodę profilaktyki wykorzystaliśmy do rozdawania materiałów takich jak chusteczki i płyny do dezynfekcji wśród turystów polskiego wybrzeża. Dodatkową akcją profilaktyczną było nauczanie przechodniów zagadnień z zakresu podstawowej pierwszej pomocy uzupełnionych o wytyczne na temat COVID-19. Pomimo pandemii udało nam się sprawnie zrealizować te gałęzie profilaktyki, poruszyliśmy także kwestie COVID-19 jako możliwej przeszkody w udzielaniu pierwszej pomocy. Odzew ze strony turystów i przechodniów, zarówno na działania związane z rozdawaniem materiałów dezynfekcyjnych jak i na naukę pierwszej pomocy był bardzo pozytywny.
M.S.: Szkolenia na pokładzie były przeprowadzane bezpośrednio przez załogę żaglowca STS Pogoria. Robiliśmy różne alarmy ćwiczebne, takie jak alarm opuszczenia statku czy alarm „człowiek za burtą”. Dzięki nim możemy przygotować się do takich sytuacji na morzu i dowiedzieć się, co powinniśmy robić kiedy to my znajdziemy się za burtą, lub kiedy wypadnie ktoś inny - komu ten fakt należy zgłosić i jak pomóc.
Morze bywa nieprzewidywalne - jaka pogoda towarzyszyła uczestnikom rejsu w tym roku?
A.Ł.: Pogoda owszem, była nieprzewidywalna. Morze Bałtyckie nas zaskoczyło, było zarówno bardzo zimno, burzowo i wietrznie, mieliśmy nawet sztorm, ale też wychodziło słońce i - jeżeli chodzi o pogodę - nie ma co narzekać odnośnie realizowanych w portach akcji profilaktycznych. Wówczas była ona łaskawa, co także zachęcało turystów do przyjścia na wybrzeże.
M.S.: Rzeczywiście było bardzo zimno, ale jak mawiają - nie ma złej pogody, są tylko źle ubrani żeglarze. Mimo tego, że nieźle nas wywiało, pod kątem żeglarskim była to sprzyjająca pogoda ponieważ, jak wiadomo, lubimy jak wieje. Deszcz był utrudnieniem, podczas sztormu wiało momentami 10 w skali Beauforta, więc mieliśmy w zasadzie przekrój wszystkiego, co można podczas żeglowania spotkać. Dzięki temu dla wielu osób, które były pierwszy raz było to ciekawe doświadczenie.
Czy w trakcie rejsu uczestnicy napotkali jakieś trudności zdrowotne?
A.Ł.: Wydaje mi się, że razem z Olą Byś jesteśmy sztandarowymi przykładami choroby morskiej, ponieważ dość dotkliwie wymęczyła nas na morzu. Ta kwestia zdrowotna pojawiła się nie tylko u nas, ale także u większości uczestników rejsu.
Aleksandra Byś: Taka pogoda wniosła wiele korzyści do naszych badań naukowych. Pierwszą ich częścią było sprawdzenie jak różne czynniki będą miały wpływ na nasilenie i przebieg choroby morskiej. Sprawdzaliśmy zarówno czynniki wewnętrzne, takie jak czynniki psychologiczne - radzenie sobie ze stresem, typy osobowości; czynniki farmakologiczne takie jak przyjmowane leki lub naturalne specyfiki, a także czynniki zewnętrzne, na które nie mamy wpływu. Tu właśnie mieliśmy ogromny przekrój warunków atmosferycznych - od sztormu do pięknej pogody - dzięki czemu możemy analizować każdy dzień i to, jak może to korelować z objawami choroby morskiej. Do aspektów badania ta pogoda była perfekcyjna. Tak samo aspekt pandemii troszeczkę pomógł nam w badaniach, ponieważ w portach nie mogliśmy schodzić na ląd, więc tak naprawdę przez sześć dni rejsu przez cały czas byliśmy na niestabilnym podłożu, co pomogło nam w drugiej części badania, czyli sprawdzeniu jak to niestabilne podłoże wpłynie na równowagę statyczną i dynamiczną uczestników badania. Brak możliwości zejścia na stały ląd pozytywnie wpłynęła na wyniki badań nie zakłamując ich.
A.Ł.: Mnie z kolei wydaje się, że choroba morska, choć uciążliwa, była także elementem o którym szybko się zapominało. Jedyną przeszkodą było schodzenie pod pokład i poczucie, że statek przez cały czas się kołysze; wtedy dosłownie nas bujało. Ten element był jednak bardzo krótki i szybko się o nim zapominało ze względu na to, ile przygód można było tam przeżyć, ile prostych, ale niesamowitych zdarzeń doświadczyć. Było to też niejako jednoczące i przydatne w nauczeniu nas pracy zespołowej, widać i czuć było wsparcie bardziej doświadczonych osób w obliczu radzenia sobie z objawami.
Kto znalazł się wśród uczestników tegorocznego rejsu? Czy studenci anglojęzyczni także udali się na morze?
A.B.: Wśród studentów anglojęzycznych znalazło się pięć osób chętnych do wzięcia udziału w rejsie. Dużą część uczestników stanowili studenci kierunku lekarskiego, było także sześciu studentów fizjoterapii, trzy osoby z kierunku lekarsko-dentystycznego, jedna z ratownictwa medycznego oraz dwie osoby ze szkoły doktorskiej. Poza studentami, na pokładzie był jeszcze prof. Piotr Gawda, a także dr Anna Podlewska.
A.Ł.: Wszyscy uczestnicy byli bardzo zaangażowani w rejs, zwłaszcza studenci anglojęzyczni, którzy wielokrotnie podkreślali, że brakowało im takiej formy interakcji. Myślę też, że ten rejs miał na celu integrować przede wszystkim jako Uniwersytet Medyczny i wielokierunkowy, a także właśnie jako uczelnia przygotowująca studentów anglo- i polskojęzycznych.
Czy w takim rejsie może wziąć udział osoba, która nie ma z wodą zbyt wiele styczności? Czy z roku na rok zwiększa się zainteresowanie rejsem?
M.S.: Nie trzeba mieć doświadczenia w pływaniu na łódce, aby wziąć udział w rejsie; sama pierwszy raz na wodzie byłam dopiero na Pogorii, więc doświadczenie żeglarskie nie jest wymagane. Mimo to, wybierając się na taki rejs trzeba umieć pływać, albo chociaż unosić się na wodzie.
A.B.: Doświadczenie w żegludze wśród tegorocznych uczestników było „pół na pół”, było dużo osób niedoświadczonych, ale były też takie, które żeglowały wcześniej zarówno na morzu jak i na jeziorach.
A.Ł.: Jeśli chodzi o zainteresowanie rejsem, to znacznie wzrasta. W tym roku było ponad 100 zgłoszeń na 43 miejsca, w ubiegłym było ich dużo mniej.
Czy jest wymóg, aby na większych obiektach pływających w skład stałej załogi wchodzili także medycy?
M.S.: Wiele zależy od samego obiektu. Na promach pasażerskich najczęściej jest jakiś medyk czy lekarz, jednak na żaglowcach takich jak Pogoria nie ma medyka - jest tylko załoga, która jest przeszkolona, przechodzi kursy pierwszej pomocy, są jakieś leki. Mimo to podczas naszego rejsu czuliśmy się bardzo bezpiecznie - nie dość, że sami mamy związek z medycyną, to mieliśmy trójkę lekarzy będących częścią naszej załogi jako pracownicy i doktoranci, a także dwóch oficerów stałej załogi Pogorii, którzy byli lekarzami. Załoga zawsze musi być przeszkolona, odnawiać co roku kursy dotyczące ratownictwa na morzu. Wiadomo jednak, że w sytuacjach krytycznych należy wezwać helikopter czy motorówkę ratownictwa wodnego.
Jakie sytuacje poza wypadnięciem za burtę mogą przytrafić się na morzu?
M.S.: Wbrew pozorom na wodzie ogromnym zagrożeniem jest pożar. Na statku, a w szczególności na tych większych, jest bardzo dużo różnych urządzeń elektronicznych, które mają potencjał do tego, by zapłonąć. Pomimo ekwipunku gaśniczego, pożar na statku gasi się bardzo ciężko, przez co pożar zazwyczaj oznacza alarm opuszczenia statku. Wszystkie większe statki, poza małymi łódeczkami pływającymi przy brzegu, posiadają silnik, więc zawsze ten materiał łatwopalny jest gdzieś na statku. Pożar jest tym, czego najbardziej się boimy, ponieważ bardzo często prowadzi do zatonięcia.
A.B., A.Ł., M.S.: Chciałybyśmy serdecznie podziękować wszystkim osobom i instytucjom, które wsparły nasz rejs na każdym z etapów. Przede wszystkim dziękujemy Uczelni - w szczególności JM Rektorowi prof. Wojciechowi Załusce i Prorektorowi ds. Kształcenia prof. Kamilowi Torres za nieocenione wsparcie i wiarę w nasz projekt, a także Pani mgr Monice Ciężkiej z CEM, która jest naszym dobrym duchem i pomaga nam ze wszystkimi formalnościami. W tym roku po raz pierwszy nawiązaliśmy współpracę sponsorską i cieszymy się, że była to właśnie firma MEDISEPT, z którą łączą nas nie tylko lubelskie korzenie, ale przede wszystkim chęć upowszechniania profilaktyki zdrowotnej. Dziękujemy też oczywiście naszym patronom, którzy już cyklicznie nas wspierają, a są to: Polski Związek Żeglarski, Prezydent Miasta Lublin, Lubelska Izba Lekarska, Sail Training Association Poland (armator żaglowca STS Pogoria), Prezydent Świnoujścia oraz Medicus - Miesięcznik Lubelskiej Izby Lekarskiej.
Pragniemy przypomnieć, że rejs jest pracą zespołową wielu organizacji studenckich na naszej Uczelni, z których głównymi organizatorami tegorocznej edycji były: AZS Uniwersytetu Medycznego w Lublinie, Organizacja Młodzi Medycy oraz Interdyscyplinarne Koło Medycyny Sportowej.
Maria Stępień - AZS Uniwersytetu Medycznego w Lublinie
Aleksandra Łomża - Organizacja Młodzi Medycy
Aleksandra Byś - Interdyscyplinarne Koło Medycyny Sportowej
Wszystkie zdjęcia pochodzą z archiwum Lubelskiego Rejsu Profilaktycznego
Rozmawiała: Aleksandra Kaźmierczak