Informator uniwersytecki
A po studiach...
dietetyk oraz psychodietetyk AGNIESZKA CIOŚ
absolwentka kierunku DIETETYKA w 2011-2014 r.
od 2015 do 2018 r. – praca w klubie sportowym, zarówno jako dietetyk, trener personalny i manager, szkoleniowiec i diet coach
2018 r. - praca w jednej z lubelskich przychodni
od 2018 r. do teraz prowadzi WŁASNY GABINET DIETETYCZNY w Lublinie „ComplEAT”
Dlaczego wybrałaś dietetykę? Czy to był Twój pomysł na karierę od samego początku?
Od zawsze byłam zainteresowana tą tematyką. Wielu psychologów uważa, że wybór naszej ścieżki kariery, jest uwarunkowany sytuacjami, które bezpośrednio nas dotykają. Tak też było w moim przypadku, ponieważ od dawna zmagałam się z problemami zdrowotnymi, których przyczyn poszukiwałam właśnie w pożywieniu. Stąd moje zainteresowanie tym kierunkiem. Wiele osób na moim roku miało bardzo podobną motywację, lecz ku mojemu zdziwieniu, po ukończeniu studiów nieliczni zdecydowali się w ramach podejmowanych prac, pozostać w tematyce dietetyki.
Czy w takim wypadku, Twoim zdaniem, mamy wystarczającą liczbę dietetyków na rynku?
To bardzo trudne pytanie, ponieważ odpowiedź brzmi i tak i nie. Mamy w zupełności wystarczającą liczbę dietetyków tuż po studiach, którzy doskonale poradzą sobie z ułożeniem diety dla większości pacjentów o niewymagającym stanie zdrowia i jasnym obrazie klinicznym. Niestety, jak pokazuje praktyka, to nie wystarczy. Do właściwego zajęcia się relacjami z żywieniem, potrzebujemy dużych zdolności interpersonalnych, oraz przede wszystkim wiedzy na temat tego, co może być przyczyną problemów danej osoby. Często zadana dieta może nie przynosić rezultatów z powodu różnego rodzaju zaburzeń w organizmie.
Komponując indywidualną dietę, musimy poznać daną osobę: jej nawyki, wybory, które sprowadziły ją do miejsca, w którym jest, aktualne możliwości, poznać oraz zdiagnozować przyczyny jej dolegliwości zdrowotnych, aby dieta była skuteczna i bezpieczna dla organizmu. Często wymaga to wykonania rozmaitych badań i odpowiedniej ich interpretacji. Takie podejście pociąga za sobą konieczność posiadania o wiele głębszej wiedzy niż ta przekazywana nam na studiach, gdzie dietetyk uważany jest za osobę, która ma odpowiadać jedynie za dobranie diety pod pacjenta z określoną jednostką chorobową (lub grupę osób). W praktyce okazuje się, że szczęśliwy ten, kto jest w pełni zdiagnozowany, a niestety ze względu na trudności diagnostyczne większość pacjentów nie wie, skąd biorą się ich dolegliwości bądź przyjęli za prawdę teorię „taki mój urok” i zaniechali dalszej diagnostyki. Bo jedynie znając przyczyny swoich dolegliwości, możemy znaleźć skuteczne rozwiązanie.
Dlatego, jeżeli ktoś ma w sobie chęć do samokształcenia i poszerzania swojej wiedzy w zakresie dietetyki klinicznej, ma szansę na zostanie naprawdę skutecznym dietetykiem. Jeśli nie, to szybko rezygnuje z tego zajęcia.
Dlaczego szkodzą nam rzeczy, które nie szkodziły nam kiedyś?
Przede wszystkim żywność, którą obecnie konsumujemy, różni się znacząco od tej, którą karmiliśmy się dawniej. Obecnie w jedzeniu jest mnóstwo dodatków chemicznych. Często występują w nim metale ciężkie, chemiczne dodatki czy pozostałości pestycydów. Nasze organizmy są przeciążone ogromem pracy, którą wykonują, aby przyswoić z żywności jak najwięcej.
Dodatkowo kupujemy coraz więcej suplementów, które teoretycznie mają wspomagać działanie naszego organizmu, a tak naprawdę najczęściej nie wiemy, jak je łączyć i czy w ogóle działają.
Ponadto prowadzimy obecnie siedzący tryb życia – nasz organizm pozbawiony jest właściwej dawki ruchu oraz dodatkowo narażony na zwiększone oddziaływanie elektromagnetyczne, ze względu na ilość urządzeń elektronicznych, które nam na co dzień towarzyszą. Do tego dochodzi brak kontaktu z naturą, która w naturalny sposób ogranicza działanie toksyn: zmniejsza stany zapalne i poprawia pracę układu hormonalnego.
Ogromnym problemem jest również brak sezonowości w naszej diecie. Postęp naukowy doprowadził do sytuacji, w której w zasadzie każde warzywo, czy owoc możemy kupić przez cały rok, lecz nie zawierają one takiej samej ilości substancji odżywczych jak ich odpowiedniki sezonowe.
Kolejnym elementem jest nasz obecny styl życia – to, że jesteśmy bardzo „zabiegani”, dużo pracujemy i nie mamy czasu ani ochoty na zastanawianie się nad tym, co powinniśmy zjeść. Prowadzi to do spożywania przez nas ogromnych ilości produktów przetworzonych.
A co w przypadku np. gotowych sałatek? Czy warzywa, które tam się znajdują, nie są po prostu umyte i spakowane? Powinny być przecież tak samo zdrowe, jak te przyrządzone u nas w domu.
Niestety, w takich sałatkach, warzywa po umyciu i pokrojeniu, zostają zapakowane w plastikowe pojemniki, które mają zapewnić im świeżość, przez brak dostępu tlenu. Jak udowodniono w eksperymentach, szkodliwe substancje z plastiku, takie jak np. bisfenol A, przenikają do jedzenia, które jest w ten plastik zapakowane. Okazuje się, że nawet farba drukarska z opakowań jest wchłaniana przez żywność wewnątrz nich. Również opakowania metalowe, takie jak puszki, nie są rozwiązaniem problemu z przechowywaniem żywności, ponieważ w kontakcie z tlenem, do jedzenia zaczynają uwalniać się cząsteczki metali ciężkich. Dlatego powinniśmy unikać takiego jedzenia, a jeżeli zdarzy nam się kupić np. pomidory w puszcze, to po otwarciu, jeśli nie zużyjemy całości, powinniśmy resztę przełożyć do szklanego słoika.
Jak w takim wypadku robić zakupy, skoro w dzisiejszych czasach niemal wszystko jest zapakowane w plastik lub metal?
Przede wszystkim warto wybierać produkty na wagę, jeśli to tylko możliwe. Najgorszy jest długotrwały kontakt żywności z plastikiem, więc kiedy kupimy świeżą porcję mięsa na wagę, wchłonie ono o wiele mniej szkodliwych substancji, niż takie, które jest już wcześniej poporcjowane i od wielu dni przebywa w opakowaniu.
Warto również zwracać uwagę na odpowiedniki kupowanych przez nas produktów, ale w bezpieczniejszych opakowaniach. Przykładowo możemy kupić passatę pomidorową zarówno w puszce, jak i w słoiku. Oczywiście nie wszystko, co wybraliśmy uda nam się kupić w „lepszym” opakowaniu, ale warto przyjrzeć się naszym codziennym zakupom, aby były dla nas zdrowsze.
Powrócę tutaj jeszcze do warzyw sezonowych – stanowczo powinniśmy się na nie decydować, ponieważ nie są to warzywa pędzone w sztucznych warunkach. Obecnie coraz częściej można znaleźć w naszych sklepach produkty głęboko mrożone, które również pochodzą z sezonowych upraw naturalnych – mrożona truskawka zebrana w sezonie będzie o wiele bardziej odżywcza niż ta świeża dostępna w sprzedaży z pierwszych zagranicznych zbiorów.
Czy jedząc warzywa i owoce sezonowe zimą, możemy zakładać, że mają one mniej substancji odżywczych?
Oczywiście tak. Jest to kwestia naturalna, ponieważ ziemia, również wymaga odpoczynku. W sezonie zimowym gromadzi ona różnego rodzaju substancje odżywcze i mikroelementy, aby przygotować się do wydania plonów wiosną, bądź latem. Warzywa i owoce wyhodowane sztucznie w szklarni, po prostu takich składników z ziemi nie otrzymają, dlatego zwykle zostaną celowo wzbogacone w specjale mieszanki składające się z kilku stymulatorów wzrostu niezbędnych dla prawidłowego rozwoju rośliny. Również jest to kwestia powietrza i światła – nie jesteśmy w stanie dokładnie odtworzyć warunków naturalnych. Porównując np. pomidora, który dojrzewał naturalnie w sierpniu z takim, który rósł w szklarni w styczniu, wyraźnie widzimy i czujemy różnicę w smaku i zapachu – natury nie da się oszukać. Bogactwo smaku jest miernikiem wartości odżywczych. Dlatego w sezonie zimowym warto zwrócić się stronę domowych kiszonek, które są bardzo zdrowe.
Powróćmy jeszcze do kwestii opakowań – w jaki sposób poradzić sobie z wszechobecnym plastikiem? Czy nasz organizm może samodzielnie go usunąć?
Nasz organizm jak najbardziej jest w stanie sobie poradzić, dzięki wątrobie, która bardzo skutecznie filtruje wszystkie toksyny, które się do naszego ciała dostają. Dlatego powinniśmy przykładać szczególną uwagę do dbania o jej stan, a każde niepokojące objawy z nią związane powinny natychmiast skłaniać nas do szukania przyczyn problemu.
Nasz organizm może dawać nam niepokojące sygnały na wiele różnych sposobów – przez objawy bólowe, niestrawność, zaparcia lub biegunki, zgagę, objawy skórne, wypadanie włosów i wiele innych. Ich wachlarz jest ogromny, dlatego nie powinniśmy niczego lekceważyć, gdyż to właśnie wątroba zapewnia nam możliwość pozbycia się wszystkich szkodliwych substancji z organizmu.
Suplementacja – co warto o niej wiedzieć? W jaki sposób ją stosować i kiedy wiemy, że naprawdę działa?
Przede wszystkim nie powinniśmy ulegać reklamom oraz namowom znajomych czy rodziny w stylu „weź to i to, bo mi pomaga”. Każdy człowiek jest innym przypadkiem i wymaga innej suplementacji. Musimy na początek zdać sobie sprawę z tego, że trzeba zacząć od obserwacji własnego organizmu. Co mnie boli? Czy boli w szczególnych sytuacjach np. po gorącym posiłku albo tłustym posiłku? Gdzie dokładnie zlokalizowany jest ból? Czy wraz z bólem nastąpiły jakieś inne zauważalne zmiany?
Obserwacja własnych dolegliwości jest podstawą do dalszej pracy nad leczeniem i suplementacją. Może okazać się, iż brak jakiegoś składnika w naszym organizmie nie jest spowodowany niewłaściwą dietą, lecz np. zatruciem organizmu lub nietolerancją, na któryś ze składników pokarmowych. Jeśli tego nie sprawdzimy – jemy żywność, która nam szkodzi, a lekami maskujemy przyczynę problemu. Jednak, żeby się tego dowiedzieć, musimy zacząć od wnikliwej obserwacji samych siebie.
Kolejnym bardzo ważnym elementem są badania i diagnostyka, które można wykonać, wiedząc na jakim obszarze organizmu musimy się skupić. Dopiero kiedy wiemy czego i dlaczego nam brakuje, możemy rozpocząć właściwą suplementację naszej diety i osiągnąć jak najlepsze rezultaty. W innym przypadku jest to zwyczajna ruletka – może zadziałać, ale absolutnie nie musi.
Jakie badania wykonywać, żeby stwierdzić podstawowe niedobory w organizmie?
Podstawowym i najtańszym badaniem, które dużo nam powie o naszym organizmie, jest morfologia z krwi z rozmazem. Badanie takie wykonuje się na czczo po poście nocnym – od 12 do 14 godzin bez posiłku. Musimy jednak pamiętać o odpowiednim nawodnieniu przed badaniem, ponieważ w innym wypadku nie uzyskamy miarodajnych wyników.
Z morfologii możemy wyczytać naprawdę dużo – między innymi to, jak pracuje nasz układ odpornościowy, czy nie mamy anemii, jaki jest poziom żelaza, cynku czy witamin z grupy B w naszym organizmie, a nawet infekcje pasożytnicze i alergie.
Warto również raz w roku wykonać tzw. próby wątrobowe, sprawdzić magazyny ferrytyny, zwrócić uwagę na poziom witaminy D3, którą coraz więcej osób suplementuje, lecz robi to całkowicie na oko. O ile zbyt niski poziom suplementacji nie wyrządzi nam wiele szkód w organizmie, o tyle zbyt wysoki może doprowadzić do innych zaburzeń, dlatego wyniki badań warto konsultować z dietetykiem, czy lekarzem.
Polecam również sprawdzać profil lipidowy krwi oraz homocysteinę, która jest „strażnikiem” stanu zapalnego. Wskazuje również, jak nasz organizm radzi sobie z toksynami, metalami ciężkimi, produkcją antyoksydantów i neuroprzekaźników. Ponadto homocysteina może być markerem, który poinformuje nas, że zbliża się zawał serca, niemożności zajścia w ciążę, pozyskania aktywnych witamin do procesów metabolicznych oraz detoksyfikacji.
Warto również zwrócić uwagę na takie parametry jak ALP i witamina B12, żeby wiedzieć, jak organizm radzi sobie z przyswajaniem witamin.
Czy według Ciebie kształcenie dietetyka kończy się w trakcie odebrania dyplomu?
Tak naprawdę jest to dopiero początek drogi. Jeżeli chcemy być dobrym dietetykiem, musimy stale dokształcać się w rozmaitych dziedzinach i kierunkach. Pojawia się coraz więcej badań na różne tematy, które dają nam coraz więcej wiedzy. Czasami, dzięki właściwemu rozpoznaniu i prowadzeniu diety udaje nam się doprowadzić pacjentów do odstawienia przyjmowanych leków, co jest najlepszym z możliwych scenariuszy i do czego dążymy. Tak naprawdę nasza skuteczność zależy od wiedzy, umiejętności i wnikliwości w dążeniu do jak najlepszego poznania zawiłości ludzkiego organizmu.
Jacy pacjenci najczęściej trafiają do Twojego gabinetu?
Najczęściej są to pacjenci z insulinoopornością i problemami jelitowymi. Często są to również pacjenci z problemami niezdiagnozowanymi, którzy mają podejrzenia, że ich problemy mogą wynikać z niewłaściwej diety. Trafiają do mnie również osoby, które mają za sobą nieudane próby odchudzania. Takie sytuacje często wynikają z niewłaściwie prowadzonej diety lub niedostosowania jej do możliwości i codziennego życia danej osoby. W diecie równie ważny jest cel, który chcemy osiągnąć, jak i nasze zasoby, żeby go w taki lub inny sposób zrealizować.
Co myślisz na temat popularnego poglądu, iż dieta nie jest w stanie zastąpić farmakoterapii?
To zależy od danego przypadku. Są na pewno osoby, którym dieta faktycznie nie jest w stanie zastąpić farmakoterapii. Natomiast w wielu przypadkach konieczność przyjmowania leków wynika z niewłaściwej diety, np. otyłości wisceralnej, która prowadzi do nadciśnienia. Powrót do właściwego żywienia, a co za tym idzie pozbycie się otyłości, może doprowadzić nas do braku konieczności przyjmowania leków. Właściwa dieta wspomaga również farmakoterapię tam, gdzie jest ona konieczna np. w przypadku niektórych chorób autoimmunologicznych.
Czym jest dla Ciebie praca dietetyka i dietoterapeuty?
Bardzo lubię swoją pracę i sprawia mi ona ogromną przyjemność. Czuję, że robię coś, co pomaga moim pacjentom, pozwala poprawić stan ich zdrowia, odstawić leki, pokazać przyczyny problemów zdrowotnych, czy zwyczajnie ich uszczęśliwić wskazując, co mogą jeść, aby czuć się i wyglądać dobrze.
Z drugiej strony dietoterapia to również duże poświęcenie z mojej strony, ponieważ muszę bardzo wnikliwie i odpowiedzialnie zająć się każdym przypadkiem i nie mogę na wstępie rozłożyć rąk i powiedzieć, że tym się nie zajmuję, a na tym się nie znam, chociaż z mojej perspektywy byłoby to o wiele łatwiejsze. Jednak takie działanie nie doprowadziłoby moich pacjentów do upragnionego celu, a mnie trzymałoby w miejscu. Jest to bardzo delikatny proces, ponieważ poza wiedzą dotyczącą bezpiecznego i skutecznego prowadzenia pacjenta, zależy mi na tym, aby zdobyć jego zaufanie do podjęcia diagnostyki czy zastosowania innych niż dotychczas metod.
Każdy nowy pacjent to dla mnie motywacja do dalszej nauki i świadomość tego, jak wdzięczną mam pracę – to dzięki niej możemy wspólnie poprawiać komfort życia.
rozmawiała: Katarzyna Flor