Informator uniwersytecki
Kobieta w świecie nauki
W jaki sposób udało się Pani zostać naukowcem?
Interesująco sformułowała pani to pytanie. Nie każdy uważa, że bycie naukowcem to szczyt marzeń, ale w moim przypadku zdecydowanie tak było.
Sądzę, że „udało mi się” zostać naukowcem z powodu określonych cech charakteru i odrobiny szczęścia… Zacznę od tej drugiej kwestii – otóż całe dotychczasowe zawodowe życie potoczyło się zgodnie z moimi marzeniami. Urodziłam się i wychowałam w Lublinie, od czasów szkoły podstawowej wiedziałam, że chcę w moim mieście studiować medycynę i ten plan się ziścił. Podczas studiów odkryłam pasję naukową, biorąc udział w pracach licznych studenckich kół naukowych, prowadzących swą działalność przy klinikach i zakładach teoretycznych. Szczególnie zainteresowałam się immunologią i możliwościami, jakie dają nowe formy terapii chorób, oparte o wpływ na funkcjonowanie układu odpornościowego. Dzięki publikacjom naukowym i udziałom w konferencjach, a także bardzo dobrym wynikom podczas studiów, spełniło się moje kolejne marzenie – wygrałam konkurs i zostałam zatrudniona w Katedrze i Zakładzie Immunologii Klinicznej Uniwersytetu Medycznego w Lublinie, gdzie pracuję do chwili obecnej, zdobywając kolejne stopnie, a przed rokiem również tytuł naukowy profesora. Łączę pasję naukową z praktyką lekarską – jestem specjalistą immunologii klinicznej, a zdobyte doświadczenie naukowe staram się przekładać na pomoc pacjentom. Kierownikiem jednostki, w której pracuję, jest prof. Jacek Roliński, wybitny immunolog, który jest znakomitym mentorem, potrafi dzielić się swoją wiedzą i doświadczeniem, jednocześnie pozostając otwartym na naukowe pomysły współpracowników. Fakt, że trafiłam do kierowanej przez niego jednostki, jest kolejnym dowodem na szczęśliwy splot okoliczności, który naznaczył moje naukowe życie.
Wracając do cech charakteru, to sądzę, że w dążeniu do zostania naukowcem pomogło mi bycie osobą zdeterminowaną, a niektórzy mogą powiedzieć, że nawet upartą. Konsekwentnie dążę do realizacji wszystkich celów, jakie sobie założę i mam pasję, którą od zawsze była chęć niesienia pomocy drugiej osobie. Kolejne cechy, równie ważne, to cierpliwość, staranność, systematyczność i fakt, że niczego nie odkładam na później. Jestem optymistką i wychodzę z założenia, że trzeba mieć jak najwięcej marzeń – przynajmniej część z nich się ziści, a wówczas należy cieszyć się z tych drobnych sukcesów i nie rozpamiętywać porażek.
Co mogłaby Pani poradzić kobietom, które chcą odnaleźć się w świecie nauki?
Najważniejsze rady nie powinny dotyczyć konkretnej płci. Najpierw mówmy o osobach, bez używania słów kobieta czy mężczyzna, bowiem każdy, niezależnie od płci, ma w życiu określone priorytety, które trzeba jasno zdefiniować zanim podejmie się pewne decyzje. Osoba, która decyduje się na pracę naukową, powinna określić, o czym tak naprawdę marzy. Musi również znać swoje wady i ograniczenia. Wątpię, czy naukowcem może zostać osoba, która nie potrafi się skoncentrować dłużej na jednej rzeczy, nie jest systematyczna i dokładna. Pamiętajmy o tym, że wykonywanie doświadczeń naukowych niesie ze sobą znaczny odsetek niepowodzeń, więc pokora i cierpliwość są nieodzowne w tej pracy. Naukowiec nie może być nastawiony wyłącznie na sukces. Musimy nauczyć się przegrywać, umieć przyznać się do błędu i faktu, że nie wszystkie nasze hipotezy badawcze będą trafnie postawione. Jednocześnie trzeba mieć odwagę, by powiedzieć, co chce się osiągnąć i walczyć o realizację tych planów. Bardzo istotne jest także poczucie własnej wartości – dotyczy to zarówno kobiet, jak i mężczyzn – wydaje mi się, że granica między pychą a zdrowym poczuciem własnej wartości jest gdzieś zatarta, a jeśli coś osiągamy, na ogół wstydzimy się swoich sukcesów i umniejszamy własne zasługi. Podobnie jest z komplementami, których zasadniczo nie umiemy przyjmować.
Jeśli zaś chodzi o aspekty dotyczące kobiet, to panie, które pragną łączyć naukę z założeniem rodziny, muszą pamiętać, by tak ułożyć życie osobiste, by w środowisku domowym znaleźć pomoc i wsparcie. Zaczynamy swoją pracę naukową pomiędzy 25 a 35 rokiem życia. To czas bardzo intensywnych działań, zabiegania o swoją pozycję naukową, to czas wyjazdów konferencyjnych, a jednocześnie najlepszy okres na założenie rodziny, na zostanie matką. Jeśli nie ma się wsparcia bliskich, nie ma możliwości, aby równocześnie założyć rodzinę i rozwijać się naukowo. Osobiście nie wyobrażam sobie, żebym odniosła jakikolwiek sukces zawodowy bez wsparcia i pomocy mojej mamy, która przejęła część obowiązków, związanych z wychowaniem mojego synka, co jest szczególnie istotne teraz, w pierwszych latach jego życia.
My, kobiety, lubimy postrzegać siebie jako osoby niezniszczalne, ekstremalnie silne, umiejące wydłużyć dobę i stawić czoło wszelkim problemom. Tymczasem nikt nie jest „z żelaza” i każdy miewa gorsze dni. Gdy coś pójdzie nie po naszej myśli, nie dostaniemy upragnionego grantu, kolejne czasopismo odrzuci nasz artykuł, dziecko ząbkuje lub intensywnie domaga się zabawy, a obiad się przypalił, warto mieć w domu kogoś, z kim można przedyskutować swoje porażki, kogoś, kto nie będzie oceniał, tylko wesprze, pomoże nam poprawić naszą samoocenę i odciąży w czynnościach dnia codziennego. Pozwalajmy sobie na proszenie bliskich lub przyjaciół o pomoc. Dbajmy o dobre relacje w rodzinie i wśród znajomych, nie zrywajmy więzi, zasłaniając się brakiem czasu. Odnoszę wrażenie, że – zwłaszcza nam, kobietom – rozwój naukowy utrudnia brak możliwości podzielenia się problemami z drugą osobą. Z natury mamy większą otwartość w mówieniu o tym, co nas boli, w pokazywaniu emocji, ale jednocześnie boimy się krytyki i stwierdzeń w rodzaju „nie radzisz sobie”, więc ukrywamy nasze problemy. Z tego, co zaobserwowałam, to właśnie my potrzebujemy więcej poczucia akceptacji niż mężczyźni, chociaż oczywiście mogę się mylić.
Czyli większe dzielenie się uczuciami ułatwia pozbycie się negatywnych emocji?
Wydaje mi się, że tak. Jeśli nagromadzi się zbyt wiele negatywnych emocji, później mogą pojawić się problemy z realizacją podstawowych działań zawodowych, a także z ogólnym funkcjonowaniem w społeczeństwie. Pojawia się frustracja i poczucie, że tracimy kontrolę nad swoim życiem.
Nie poruszyłyśmy jeszcze w rozmowie niezwykle istotnej kwestii – stereotypów, które mogą być krzywdzące dla bardziej wrażliwych jednostek, za jakie standardowo uchodzą kobiety. Naukowcy często niesłusznie są postrzegani jako osoby niedostępne, wywyższające się, a także takie, które nieco bujają w obłokach. Spotkałam się z poglądem, że świat pozanaukowy prawdziwego pasjonata nie powinien interesować, co nie jest prawdą. Ponadto uważa się, że kobieta-naukowiec musi mieć typowo męskie cechy, takie jak przebojowość, przedkładanie pracy naukowej nad rodzinę. Niektórzy twierdzą, że naukowcy to osoby nietowarzyskie, które wszystkich oceniają i klasyfikują, a także wybierają sobie tylko najlepszych znajomych. Tylko szczera rozmowa pozwala zwalczyć te kłamliwe i krzywdzące poglądy.
Jak wygląda dzień kobiety-naukowca?
Rozmawiamy w czasie trwającej pandemii, więc nie ma – dotychczas bardzo intensywnych – wyjazdów konferencyjnych. Są natomiast dość częste spotkania naukowe, seminaria i wykłady on-line. Obecnie mój zawodowy dzień zaczynam od opieki na pacjentami, następnie spędzam czas w laboratorium, wykonując badania. Późny wieczór lub noc, a niekiedy nawet świt – to czas planowania kolejnych projektów i pisania artykułów naukowych. Nie ukrywam jednak, że jeśli mam duże obciążenie badawcze, doba jest dla mnie zdecydowanie zbyt krótka. W związku z tym nauczyłam się spać około 4-5 godzin na dobę. Chociaż nie jest to dobre dla zdrowia, przecież tyle interesujących kwestii naukowych czeka na zbadanie i wyjaśnienie, że zwyczajnie szkoda czasu na sen!
rozmawiała: Katarzyna Flor
korekta: Aleksandra Kaźmierczak