Informator uniwersytecki
numer 012
marzec 2022
★
6
Twarze Umlub
Doktor Radosław Starownik,
Dyrektor Naczelny SPSK Nr 4 w Lublinie
W nowej, stałej kolumnie zapraszamy na cykl spotkań z Twarzami Uniwersytetu. Pierwszym bohaterem tej odsłony będzie dr n. med. Radosław Starownik, Dyrektor Naczelny Samodzielnego Publicznego Szpitala Klinicznego nr 4 w Lublinie, który przybliży nam obecną sytuację służby zdrowia oraz kwestie dydaktyki w czasie pandemii. Z panem Dyrektorem porozmawiamy także o zawodzie lekarza, roli empatii w procesie leczenia oraz kulturze zaufania do medyków, jak i samej medycyny.
Z dyrektorem Radosławem Starownikiem rozmawia Wiktoria Kinik
Panie Dyrektorze, czy mógłby Pan przybliżyć naszym czytelnikom swoją ścieżkę zawodową?
Jestem lekarzem urologiem. Moja ścieżka zawodowa od samego początku związana jest z SPSK Nr 4. Pracę w Szpitalu rozpocząłem w 1995 roku i kontynuuję ją do dzisiaj. Swoją karierę lekarską rozpocząłem jako młodszy asystent w Klinice Urologii, którą wówczas kierował Prof. dr hab. Tadeusz Spruch. W 1998 roku zdałem egzamin specjalizacyjny pierwszego stopnia z chirurgii ogólnej, a na otworzenie drugiego stopnia z urologii musiałem czekać dwa lata. W 2000 roku kierownikiem Kliniki został dr hab. Krzysztof Bar i wówczas pojawiła się możliwość kontynuowania szkolenia specjalizacyjnego. W 2004 roku zdałem egzamin i zgodnie z kursem kształcenia wg. Europejskiego Towarzystwa Urologicznego otrzymałem tytuł urologa FEBU (Fellow of European Board of Urology). W 2001 roku obroniłem pracę doktorską z dziedziny urologii. Od 2006 roku jestem pracownikiem Uniwersytetu Medycznego początkowo jako asystent, a następnie adiunkt Kliniki Urologii i Onkologii Urologicznej. W czerwcu 2017 roku Jego Magnificencja Prof. dr hab. Andrzej Drop powołał mnie na stanowisko Dyrektora Naczelnego SPSK Nr 4. Po wygranym konkursie funkcję tę piastuję do dzisiaj. Jestem konsultantem wojewódzkim w dziedzinie urologii. Ukończyłem studia podyplomowe w zakresie Zarządzania ochroną zdrowia (2017) oraz studia menadżerskie Master of Bussines Administration (2018).
Jak wygląda powszedni dzień Dyrektora Szpitala?
To dość trudne pytanie, ponieważ każdy dzień jest inny i stanowi swoiste wyzwanie. Oczywiście w moim kalendarzu istnieją stałe wydarzenia takie jak: spotkania Zarządu, wideokonferencje z Kierownikami oddziałów i zakładów czy zebrania grup w różnych zakresach np. planowania rozwoju. Jednak znaczna część dnia wypełniona jest bieżącymi problemami funkcjonowania Szpitala związanymi z obowiązkami dydaktycznymi, organizacją wysokospecjalistycznej opieki zdrowotnej w Lublinie oraz województwie lubelskim. Aktualnymi problemami są sytuacja epidemiczna związana z COVID-19 oraz działania wojenne na Ukrainie. Nasz Szpital już od dwóch lat organizuje opiekę nad pacjentami zakażonymi wirusem SARS CoV-2, a obecnie przygotowuje się na przyjęcie rannych z obszaru Ukrainy oraz pacjentów cywilnych z grupy uchodźców. Mogę śmiało powiedzieć, że każda godzina dnia pracy jest wypełniona maksymalnie, a kolejne dni przynoszą nowe wyzwania.
Za co lubi Pan swoją pracę?
Przede wszystkim za kontakt z ludźmi oraz możliwość rozwiązywania problemów.
Z dyrektorem Radosławem Starownikiem rozmawia Wiktoria Kinik
Panie Dyrektorze, czy mógłby Pan przybliżyć naszym czytelnikom swoją ścieżkę zawodową?
Jestem lekarzem urologiem. Moja ścieżka zawodowa od samego początku związana jest z SPSK Nr 4. Pracę w Szpitalu rozpocząłem w 1995 roku i kontynuuję ją do dzisiaj. Swoją karierę lekarską rozpocząłem jako młodszy asystent w Klinice Urologii, którą wówczas kierował Prof. dr hab. Tadeusz Spruch. W 1998 roku zdałem egzamin specjalizacyjny pierwszego stopnia z chirurgii ogólnej, a na otworzenie drugiego stopnia z urologii musiałem czekać dwa lata. W 2000 roku kierownikiem Kliniki został dr hab. Krzysztof Bar i wówczas pojawiła się możliwość kontynuowania szkolenia specjalizacyjnego. W 2004 roku zdałem egzamin i zgodnie z kursem kształcenia wg. Europejskiego Towarzystwa Urologicznego otrzymałem tytuł urologa FEBU (Fellow of European Board of Urology). W 2001 roku obroniłem pracę doktorską z dziedziny urologii. Od 2006 roku jestem pracownikiem Uniwersytetu Medycznego początkowo jako asystent, a następnie adiunkt Kliniki Urologii i Onkologii Urologicznej. W czerwcu 2017 roku Jego Magnificencja Prof. dr hab. Andrzej Drop powołał mnie na stanowisko Dyrektora Naczelnego SPSK Nr 4. Po wygranym konkursie funkcję tę piastuję do dzisiaj. Jestem konsultantem wojewódzkim w dziedzinie urologii. Ukończyłem studia podyplomowe w zakresie Zarządzania ochroną zdrowia (2017) oraz studia menadżerskie Master of Bussines Administration (2018).
Jak wygląda powszedni dzień Dyrektora Szpitala?
To dość trudne pytanie, ponieważ każdy dzień jest inny i stanowi swoiste wyzwanie. Oczywiście w moim kalendarzu istnieją stałe wydarzenia takie jak: spotkania Zarządu, wideokonferencje z Kierownikami oddziałów i zakładów czy zebrania grup w różnych zakresach np. planowania rozwoju. Jednak znaczna część dnia wypełniona jest bieżącymi problemami funkcjonowania Szpitala związanymi z obowiązkami dydaktycznymi, organizacją wysokospecjalistycznej opieki zdrowotnej w Lublinie oraz województwie lubelskim. Aktualnymi problemami są sytuacja epidemiczna związana z COVID-19 oraz działania wojenne na Ukrainie. Nasz Szpital już od dwóch lat organizuje opiekę nad pacjentami zakażonymi wirusem SARS CoV-2, a obecnie przygotowuje się na przyjęcie rannych z obszaru Ukrainy oraz pacjentów cywilnych z grupy uchodźców. Mogę śmiało powiedzieć, że każda godzina dnia pracy jest wypełniona maksymalnie, a kolejne dni przynoszą nowe wyzwania.
Za co lubi Pan swoją pracę?
Przede wszystkim za kontakt z ludźmi oraz możliwość rozwiązywania problemów.
Panie Dyrektorze, a jakie są obecnie najważniejsze problemy ochrony zdrowia w Polsce?
Nie będę zbyt oryginalny, jeżeli uznam, że jest to pandemia COVID-19, która od 2 lat obciąża system ochrony zdrowia w sposób niewiarygodny. Oczywiście te ostatnie lata to swoista ewolucja problemów. Z innymi mierzyliśmy się na początku pandemii, a zupełnie inne stanowią wyzwanie dzisiaj. Na przykład w 2020 roku olbrzymie trudności stanowiła dostępność do środków higienicznych i ochrony indywidualnej, a także zabezpieczanie odpowiedniej liczby łóżek dla chorych. Obecnie możliwości Szpitala w każdym zakresie bardzo się poprawiły, a dostępność do asortymentu medycznego oraz ceny unormowały.
Kolejną kwestią związaną z pandemią są szczepienia przeciwko COVID-19, które pomimo, że trwają od ponad roku to nadal wzbudzają wiele emocji. Przypomnę tylko, że od 1 marca 2022 roku wszyscy pracownicy szpitala mają obowiązek udokumentowania posiadania paszportu covidowego, certyfikatu ozdrowieńca lub zaświadczenia o medycznym przeciwskazaniu do szczepienia. Pandemia wpłynęła również negatywnie na zdrowie pacjentów z innymi schorzeniami. Ma to związek z ograniczoną dostępnością do świadczeń medycznych z powodu przekształcenia wielu szpitali w covidowe, ale również obawą pacjentów przed zgłoszeniem się do poradni czy szpitali wynikającą z obawy zachorowania na COVID-19. W sposób istotny rozwinęła się forma teleporad medycznych, która do dzisiaj w wielu przypadkach jest preferowana przez pacjentów. Zauważalny jest zdecydowanie gorszy stan zdrowia pacjentów zgłaszających się do hospitalizacji planowych. Wpływa to na konieczność stosowania bardziej intensywnych metod diagnostyki i leczenia, a osiągnięcie poprawy zdrowia jest zdecydowanie trudniejsze.
A jak pandemia wpłynęła na działalność szpitala pod względem dydaktycznym?
Pogodzenie działalności dydaktycznej z kliniczną Szpitala stanowi ogromne wyzwanie. W pierwszym okresie pandemii zajęcia były wstrzymane, a studenci ze względów bezpieczeństwa nie byli wpuszczani na teren szpitala. Po unormowaniu sytuacji epidemicznej i wznowieniu przez Uniwersytet Medyczny zajęć dydaktycznych, po wprowadzeniu odpowiednich procedur Szpital włączył się w proces kształcenia studentów. Jako były student Wydziału Lekarskiego w pełni rozumiem potrzebę kształcenia przy łóżku pacjenta. Jako szpital zawsze staramy się pogodzić potrzeby Uniwersytetu oraz nasze możliwości w tym zakresie. Czasem jest to dość skomplikowane, jednak mam poczucie, że studenci odbywający zajęcia w SPSK Nr 4 pozostają usatysfakcjonowani.
Panie Dyrektorze, wszyscy mamy nadzieję, że sytuacja z pandemią się nieco uspokoi. Czy ma Pan już przemyślenia, jak wtedy miałaby wyglądać dydaktyka?
Obserwując zachowanie ludzi względem siebie myślę, że pandemia zmieniła nasze podejście w wielu dziedzinach życia. Obecnie daje się już zauważyć pewne rozluźnienie w przestrzeganiu obostrzeń. Zmniejszenie liczby zachorowań, wzrost liczby osób zaszczepionych, posiadających certyfikat covidowy, stosowanie zasad bezpieczeństwa, używanie masek, dezynfekcji to wszystko powoduje poczucie powrotu do normalności. Czas pandemii spowodował szybki rozwój oraz akceptację nowych technik porozumiewania się ze sobą. Powszechne stały się szkolenia prowadzone on-line, a wideokonferencje są już traktowane jako obowiązujący sposób komunikacji. Również w dydaktyce zastosowanie formuły on-line w czasie seminarium czy wykładu zdobywa coraz większe uznanie wśród studentów oraz wykładowców. Dla dwóch stron jest to bardzo wygodny sposób przekazywania wiedzy. Godziny zajęć, które odbywają się na terenie szpitala mogą być w pełni przeznaczone na bezpośredni kontakt z pacjentem. Doskonałym sposobem kształcenia studentów są ćwiczenia prowadzone w Centrum Symulacji Medycznej, które wprowadzają w praktyczny aspekt pracy z pacjentem i w znaczny sposób ułatwiają późniejsze zajęcia przy łóżku chorego w szpitalu. Nowoczesna formuła kształcenia w postaci właściwego połączenie zajęć teoretycznych on-line, przedklinicznych ćwiczeń w CSM oraz części praktycznej w szpitalu to niewątpliwie doskonały sposób na szkolenie kadry medycznej.
Jakie Pan ma rady dla początkujących medyków?
Z perspektywy dwudziestu sześciu lat doświadczenia pracy w zawodzie mogę stwierdzić, że w tym czasie dokonało się bardzo wiele zmian. Obecnie młodzi adepci wydziału lekarskiego mają zupełnie inne, niewątpliwie lepsze, możliwości rozwoju własnej ścieżki kariery. Łatwiej jest podjąć szkolenie w wybranej przez siebie dziedzinie medycyny, a liczba miejsc rezydenckich w wielu przypadkach jest wystarczająca. Oczywiście zdaję sobie sprawę, że niektóre kierunki specjalizacji cieszą się szczególnie dużym zainteresowaniem młodych ludzi i tu sytuacja jest już inna. Istnieje wiele możliwości zdobywania wiedzy w kraju oraz zagranicą w postaci kursów czy szkoleń również w okresie studenckim. To, co na pewno można przekazać młodym medykom to rada, aby w pełni korzystali z możliwości, które daje współczesny sposób kształcenia zarówno w czasie studiów, jak i później w okresie szkolenia specjalizacyjnego. Doskonała znajomość języków obcych stwarza młodym ogromne możliwości podjęcia różnego rodzaju szkoleń, staży czy praktyk w krajach europejskich, a także poza starym kontynentem. Współczesny świat stoi przed młodymi otworem i daje bardzo duże możliwości kreatywnego rozwoju, najważniejsze to dobrze wykorzystać dany nam czas, zwłaszcza w pierwszym okresie naszego rozwoju zawodowego. Wybór dziedziny medycyny, którą chcemy się zajmować, przede wszystkim powinien wynikać z naszej pasji. Jeżeli praca jest naszą pasją to niewątpliwie codzienność staje się dużo łatwiejsza. Wybierając kierunek medyczny powinniśmy kierować się powołaniem do wykonywania tego zawodu, wtedy zdecydowanie łatwiej będzie nam odkryć pasję w tym, czym będziemy się zajmować.
No właśnie, a co z empatią? Często zarzuca się, że brakuje jej absolwentom kierunków medycznych?
Ukończone studia medyczne nie gwarantują odpowiedniego poziomu empatii. Myślę, że wszyscy z nas posiadają jej spory zasób, niektórzy tylko głębiej ukryty. Być może z racji wieku odnoszę wrażenie, że poziom empatii jest wyższy u starszych kolegów. Absolutnie nie oznacza to jej braku u młodych ludzi, mogę przytoczyć wiele przykładów pozytywnych zachowań studentów oraz młodych medyków, którymi zawstydziliby swoich starszych kolegów. Trudno powiedzieć, gdzie należy szukać przyczyn, być może u podstawy tego zjawiska leżą różne warunki życia, w których przyszło nam się kształcić i wychowywać. Empatia w medycynie jest niezbędna, nie da się i nie powinno się rozdzielać tych dwóch obszarów. Chwila poświęcona pacjentowi trochę dłuższa niż ta niezbędna medycznie, krótka rozmowa, uśmiech oraz odrobina zainteresowania jest bezcenna w oczach chorego. Bardzo ważne, by nasze zachowanie było naturalne, to zupełnie zmienia codzienność naszą oraz pacjenta. Empatii nie da się wyuczyć, ale nie należy z niej rezygnować. Od lekarza pacjent oczekuje profesjonalizmu, ale dla mnie profesjonalizm to również empatia. Naszą postawą budujemy wizerunek Szpitala. Możemy być postrzegani jako miejsce godne polecenia dla kolejnych pacjentów, przede wszystkim ze względu na nasz profesjonalizm, ale również za przyjazną, życzliwą atmosferę.
Z perspektywy dwudziestu sześciu lat doświadczenia pracy w zawodzie mogę stwierdzić, że w tym czasie dokonało się bardzo wiele zmian. Obecnie młodzi adepci wydziału lekarskiego mają zupełnie inne, niewątpliwie lepsze, możliwości rozwoju własnej ścieżki kariery. Łatwiej jest podjąć szkolenie w wybranej przez siebie dziedzinie medycyny, a liczba miejsc rezydenckich w wielu przypadkach jest wystarczająca. Oczywiście zdaję sobie sprawę, że niektóre kierunki specjalizacji cieszą się szczególnie dużym zainteresowaniem młodych ludzi i tu sytuacja jest już inna. Istnieje wiele możliwości zdobywania wiedzy w kraju oraz zagranicą w postaci kursów czy szkoleń również w okresie studenckim. To, co na pewno można przekazać młodym medykom to rada, aby w pełni korzystali z możliwości, które daje współczesny sposób kształcenia zarówno w czasie studiów, jak i później w okresie szkolenia specjalizacyjnego. Doskonała znajomość języków obcych stwarza młodym ogromne możliwości podjęcia różnego rodzaju szkoleń, staży czy praktyk w krajach europejskich, a także poza starym kontynentem. Współczesny świat stoi przed młodymi otworem i daje bardzo duże możliwości kreatywnego rozwoju, najważniejsze to dobrze wykorzystać dany nam czas, zwłaszcza w pierwszym okresie naszego rozwoju zawodowego. Wybór dziedziny medycyny, którą chcemy się zajmować, przede wszystkim powinien wynikać z naszej pasji. Jeżeli praca jest naszą pasją to niewątpliwie codzienność staje się dużo łatwiejsza. Wybierając kierunek medyczny powinniśmy kierować się powołaniem do wykonywania tego zawodu, wtedy zdecydowanie łatwiej będzie nam odkryć pasję w tym, czym będziemy się zajmować.
No właśnie, a co z empatią? Często zarzuca się, że brakuje jej absolwentom kierunków medycznych?
Ukończone studia medyczne nie gwarantują odpowiedniego poziomu empatii. Myślę, że wszyscy z nas posiadają jej spory zasób, niektórzy tylko głębiej ukryty. Być może z racji wieku odnoszę wrażenie, że poziom empatii jest wyższy u starszych kolegów. Absolutnie nie oznacza to jej braku u młodych ludzi, mogę przytoczyć wiele przykładów pozytywnych zachowań studentów oraz młodych medyków, którymi zawstydziliby swoich starszych kolegów. Trudno powiedzieć, gdzie należy szukać przyczyn, być może u podstawy tego zjawiska leżą różne warunki życia, w których przyszło nam się kształcić i wychowywać. Empatia w medycynie jest niezbędna, nie da się i nie powinno się rozdzielać tych dwóch obszarów. Chwila poświęcona pacjentowi trochę dłuższa niż ta niezbędna medycznie, krótka rozmowa, uśmiech oraz odrobina zainteresowania jest bezcenna w oczach chorego. Bardzo ważne, by nasze zachowanie było naturalne, to zupełnie zmienia codzienność naszą oraz pacjenta. Empatii nie da się wyuczyć, ale nie należy z niej rezygnować. Od lekarza pacjent oczekuje profesjonalizmu, ale dla mnie profesjonalizm to również empatia. Naszą postawą budujemy wizerunek Szpitala. Możemy być postrzegani jako miejsce godne polecenia dla kolejnych pacjentów, przede wszystkim ze względu na nasz profesjonalizm, ale również za przyjazną, życzliwą atmosferę.
Pandemia pokazała, że cześć naszego społeczeństwa nie ma zaufania do medyków, ani nawet to samej medycyny jako nauki. Czy ma Pan jakieś przemyślenia, jak zbudować kulturę zaufania między osobami pracującymi w służbie zdrowia, a społeczeństwem?
Temat jest bardzo szeroki i z pewnością kształtował się od dłuższego czasu. Praca medyków zawsze była obserwowana bardzo uważnie, a postrzeganie lekarzy bardzo krytyczne. Pandemia COVID-19 bardzo nadwyrężyła stan zdrowia naszego społeczeństwa. Wielokrotnie zwracaliśmy uwagę chociażby na fakt, że pacjenci onkologiczni zbyt późno zgłaszają się do lekarza. Często stopień zaawansowania procesu nowotworowego uniemożliwia ich skuteczne leczenie. Niewątpliwie jedną z przyczyn takiego stanu była ograniczona dostępność do poradni czy szpitali, ale należy również wspomnieć o obawie wielu pacjentów przed zakażeniem SARS CoV-2 w tych placówkach. Do dzisiaj wielu pacjentów preferuje teleporady zamiast bezpośredniego kontaktu z lekarzem oraz alternatywne metody leczenia zamiast klasycznej farmakoterapii. Trudno mi wytłumaczyć postawę wielu pacjentów negującą istnienie pandemii czy skuteczność szczepień przeciwko COVID-19, osobiście traktuję to jako naszą porażkę. Jako autorytety w dziedzinie medycyny przegrywamy walkę ze specjalistami z YouTube. Nie rozumiem także postawy części medyków, którzy również negują skuteczność szczepień. Taka sprzeczność na pewno nie buduje zaufania społecznego. Dodatkowo media bardzo chętnie skupiają się na negatywnych treściach. Artykuł, który prezentuje porażkę, błąd lub działanie niepożądane w obszarze medycznym jest o wiele bardziej interesujący niż taki, który ukazuje sukcesy odnoszone przecież każdego dnia. Kiedy nam się coś udaje traktowane jest jako nasz obowiązek i powinność, ale jedno potknięcie staje się atrakcyjne medialnie, a to niewątpliwie wpływa na wizerunek i postrzeganie medyków.
Często zarzuca się, że medycy są nieco oderwani od prawdziwego życia, od rzeczywistości?
To prawda, medycy często są postrzegani jako osoby oderwane od rzeczywistości. Pamiętajmy jednak, że wykonujemy zawód, w którym często walczy się o życie pacjentów i jest to bardzo duże obciążenie psychiczne. Nie możemy reagować emocjonalnie i nie możemy przeżywać pracy w bezpośredni sposób. Oczywiście nie zwalnia nas to z empatii oraz przyjaznego i osobistego podejścia do pacjentów. Dotyczy to wszystkich obszarów medycznych zarówno chirurgicznych jak i internistycznych. Każdy sukces na pewno cieszy, ale porażka powoduje, że przeżywamy ją w sposób osobisty, a każdy z nas ma swoją wrażliwość. Bardzo możliwe, że nasze podejście do ludzkich tragedii, z którymi spotykamy się na co dzień w pracy powoduje w społeczeństwie fałszywy obraz zobojętnienia medyków.
Panie Dyrektorze, to co Panu życzyć?
Może tradycyjnie: przede wszystkim spokoju, wytrwałości oraz cierpliwości i proszę nie zapomnieć o dużej dawce zdrowia. Myślę, że również niezmierzonych pokładów empatii, w stosunku do pacjentów oraz pracowników, a w galopujących i nieprzewidywalnych zmianach w funkcjonowaniu systemu ochrony zdrowia zrozumienia ich i zdolności szybkiego reagowania.
Temat jest bardzo szeroki i z pewnością kształtował się od dłuższego czasu. Praca medyków zawsze była obserwowana bardzo uważnie, a postrzeganie lekarzy bardzo krytyczne. Pandemia COVID-19 bardzo nadwyrężyła stan zdrowia naszego społeczeństwa. Wielokrotnie zwracaliśmy uwagę chociażby na fakt, że pacjenci onkologiczni zbyt późno zgłaszają się do lekarza. Często stopień zaawansowania procesu nowotworowego uniemożliwia ich skuteczne leczenie. Niewątpliwie jedną z przyczyn takiego stanu była ograniczona dostępność do poradni czy szpitali, ale należy również wspomnieć o obawie wielu pacjentów przed zakażeniem SARS CoV-2 w tych placówkach. Do dzisiaj wielu pacjentów preferuje teleporady zamiast bezpośredniego kontaktu z lekarzem oraz alternatywne metody leczenia zamiast klasycznej farmakoterapii. Trudno mi wytłumaczyć postawę wielu pacjentów negującą istnienie pandemii czy skuteczność szczepień przeciwko COVID-19, osobiście traktuję to jako naszą porażkę. Jako autorytety w dziedzinie medycyny przegrywamy walkę ze specjalistami z YouTube. Nie rozumiem także postawy części medyków, którzy również negują skuteczność szczepień. Taka sprzeczność na pewno nie buduje zaufania społecznego. Dodatkowo media bardzo chętnie skupiają się na negatywnych treściach. Artykuł, który prezentuje porażkę, błąd lub działanie niepożądane w obszarze medycznym jest o wiele bardziej interesujący niż taki, który ukazuje sukcesy odnoszone przecież każdego dnia. Kiedy nam się coś udaje traktowane jest jako nasz obowiązek i powinność, ale jedno potknięcie staje się atrakcyjne medialnie, a to niewątpliwie wpływa na wizerunek i postrzeganie medyków.
Często zarzuca się, że medycy są nieco oderwani od prawdziwego życia, od rzeczywistości?
To prawda, medycy często są postrzegani jako osoby oderwane od rzeczywistości. Pamiętajmy jednak, że wykonujemy zawód, w którym często walczy się o życie pacjentów i jest to bardzo duże obciążenie psychiczne. Nie możemy reagować emocjonalnie i nie możemy przeżywać pracy w bezpośredni sposób. Oczywiście nie zwalnia nas to z empatii oraz przyjaznego i osobistego podejścia do pacjentów. Dotyczy to wszystkich obszarów medycznych zarówno chirurgicznych jak i internistycznych. Każdy sukces na pewno cieszy, ale porażka powoduje, że przeżywamy ją w sposób osobisty, a każdy z nas ma swoją wrażliwość. Bardzo możliwe, że nasze podejście do ludzkich tragedii, z którymi spotykamy się na co dzień w pracy powoduje w społeczeństwie fałszywy obraz zobojętnienia medyków.
Panie Dyrektorze, to co Panu życzyć?
Może tradycyjnie: przede wszystkim spokoju, wytrwałości oraz cierpliwości i proszę nie zapomnieć o dużej dawce zdrowia. Myślę, że również niezmierzonych pokładów empatii, w stosunku do pacjentów oraz pracowników, a w galopujących i nieprzewidywalnych zmianach w funkcjonowaniu systemu ochrony zdrowia zrozumienia ich i zdolności szybkiego reagowania.
© 2022 Centrum Symulacji Medycznej UM w Lublinie