Informator uniwersytecki
numer 016
październik 2022
★
36
Okiem młodego naukowca – Marcin Czeczelewski
W nowej kolumnie "Okiem młodego naukowca" zapraszamy na rozmowę z Marcinem Czeczelewskim, studentem kierunku lekarskiego i członkiem Studenckiego Towarzystwa Naukowego
Panie Marcinie, dlaczego wybrał Pan Uniwersytet Medyczny w Lublinie?
Nie pochodzę z Lublina, ale chodziłem do liceum w Lublinie i miasto bardzo mi się spodobało. Dodatkowo wielu z moich znajomych wybrało także tę uczelnię. Nie czułem takiej potrzeby, żeby przenieść się jeszcze dalej od domu. Postanowiłem zostać i nie żałuję tej decyzji.
Jakie atuty Pana zdaniem ma Uniwersytet Medyczny w Lublinie?
Jako student mogę stwierdzić, że panuje tu bardzo dobra i przyjazna atmosfera. Wśród społeczności akademickiej istnieje poczucie jedności i nie dostrzega się przejawów niezdrowej rywalizacji. Co więcej, na naszym uniwersytecie działa wiele organizacji studenckich, które dają ogromne możliwości dodatkowego rozwoju. Swoją działalność w Studenckim Towarzystwie Naukowym na dobre rozpocząłem dopiero na IV roku, ale zdążyłem zdobyć duże doświadczenie, którym teraz dzielę się z młodszymi kolegami i koleżankami.
Co Panu dała przynależność do Studenckiego Towarzystwa Naukowego?
Mnie osobiście dało know how dotyczący działalności uczelni. Między innymi organizowałem VIII edycję LIMC, więc miałem do czynienia z dużą liczbą spraw administracyjnych i przez to stało się dla mnie bardziej zrozumiałe, jak uczelnia funkcjonuje z innej perspektywy niż udział w wykładach i zajęciach dydaktycznych. Poza tym STN to dla mnie prawdziwa grupa mastermind. Spotkałem tu wiele twórczych, aktywnych osób, chcących zrobić coś wartościowego, na których wsparcie zawsze mogłem liczyć. Poznanie uczelni i poznanie naprawdę inspirujących ludzi. Są to dwa atuty nie do przecenienia.
Nie pochodzę z Lublina, ale chodziłem do liceum w Lublinie i miasto bardzo mi się spodobało. Dodatkowo wielu z moich znajomych wybrało także tę uczelnię. Nie czułem takiej potrzeby, żeby przenieść się jeszcze dalej od domu. Postanowiłem zostać i nie żałuję tej decyzji.
Jakie atuty Pana zdaniem ma Uniwersytet Medyczny w Lublinie?
Jako student mogę stwierdzić, że panuje tu bardzo dobra i przyjazna atmosfera. Wśród społeczności akademickiej istnieje poczucie jedności i nie dostrzega się przejawów niezdrowej rywalizacji. Co więcej, na naszym uniwersytecie działa wiele organizacji studenckich, które dają ogromne możliwości dodatkowego rozwoju. Swoją działalność w Studenckim Towarzystwie Naukowym na dobre rozpocząłem dopiero na IV roku, ale zdążyłem zdobyć duże doświadczenie, którym teraz dzielę się z młodszymi kolegami i koleżankami.
Co Panu dała przynależność do Studenckiego Towarzystwa Naukowego?
Mnie osobiście dało know how dotyczący działalności uczelni. Między innymi organizowałem VIII edycję LIMC, więc miałem do czynienia z dużą liczbą spraw administracyjnych i przez to stało się dla mnie bardziej zrozumiałe, jak uczelnia funkcjonuje z innej perspektywy niż udział w wykładach i zajęciach dydaktycznych. Poza tym STN to dla mnie prawdziwa grupa mastermind. Spotkałem tu wiele twórczych, aktywnych osób, chcących zrobić coś wartościowego, na których wsparcie zawsze mogłem liczyć. Poznanie uczelni i poznanie naprawdę inspirujących ludzi. Są to dwa atuty nie do przecenienia.
Kiedy zdecydował Pan, że nie chce być tylko lekarzem, ale i naukowcem?
Zawsze chciałem iść w stronę kariery naukowca. W dzieciństwie uwielbiałem oglądać kreskówki, na przykład Action Man czy Laboratorium Dextera, w których rozwiązuje się ciekawe zagadki, czy pracuje w laboratorium. Zawsze mi się to podobało. Poza tym moi rodzice także są naukowcami. Pamiętam częste tematy domowych rozmów o pisaniu i publikacji artykułów, recenzowaniu prac naukowych. Osobiście bardzo lubię też łączyć rolę naukowca z dydaktykiem, po prostu lubię uczyć ludzi.
Czy w przyszłości zamierza Pan zostać na naszej Uczelni?
Tak. Mam takie plany. Pod względem zawodowym szczególnie interesuje mnie radiologia zabiegowa. Właśnie teraz kończę minigrant, po którym mam napisać artykuł. Drugą dziedziną, która mnie interesuje, jest dydaktyka dla studentów kierunków medycznych. Przypominam sobie, że pierwszym moim pomysłem naukowym była ankieta przeprowadzona wspólnie z kolegą na temat „Czy student pierwszego roku anatomii szanuje zwłoki ludzkie?”. To było bardzo ważne doświadczenie, samo tworzenie ankiety i liczne zmiany, które wprowadziliśmy. Z wynikami tej ankiety pojechałem na moje pierwsze konferencje, tj. Juvenes Pro Medicina w Łodzi i WIMC w Warszawie. To były dla mnie ważne wydarzenia. Obecnie z profesorem Jackiem Bajem pracujemy nad aplikacją do nauki anatomii dla studentów.
Zawsze chciałem iść w stronę kariery naukowca. W dzieciństwie uwielbiałem oglądać kreskówki, na przykład Action Man czy Laboratorium Dextera, w których rozwiązuje się ciekawe zagadki, czy pracuje w laboratorium. Zawsze mi się to podobało. Poza tym moi rodzice także są naukowcami. Pamiętam częste tematy domowych rozmów o pisaniu i publikacji artykułów, recenzowaniu prac naukowych. Osobiście bardzo lubię też łączyć rolę naukowca z dydaktykiem, po prostu lubię uczyć ludzi.
Czy w przyszłości zamierza Pan zostać na naszej Uczelni?
Tak. Mam takie plany. Pod względem zawodowym szczególnie interesuje mnie radiologia zabiegowa. Właśnie teraz kończę minigrant, po którym mam napisać artykuł. Drugą dziedziną, która mnie interesuje, jest dydaktyka dla studentów kierunków medycznych. Przypominam sobie, że pierwszym moim pomysłem naukowym była ankieta przeprowadzona wspólnie z kolegą na temat „Czy student pierwszego roku anatomii szanuje zwłoki ludzkie?”. To było bardzo ważne doświadczenie, samo tworzenie ankiety i liczne zmiany, które wprowadziliśmy. Z wynikami tej ankiety pojechałem na moje pierwsze konferencje, tj. Juvenes Pro Medicina w Łodzi i WIMC w Warszawie. To były dla mnie ważne wydarzenia. Obecnie z profesorem Jackiem Bajem pracujemy nad aplikacją do nauki anatomii dla studentów.
Jak wspomina Pan konferencje naukowe w Stanach Zjednoczonych?
Wyjazdy do Chicago i Nowego Jorku były dla mnie wyjątkowym doświadczeniem. Na konferencjach mogłem wysłuchać wystąpień najlepszych na świecie specjalistów w dziedzinie radiologii. Liczne prelekcje oraz warsztaty były skierowane do studentów oraz młodych rezydentów. Istotnym dla mnie wydarzeniem na konferencji w Nowym Jorku było wygłoszenie referatu przed audytorium liczącym ponad sto osób.
Może pochwalić się Pan już wieloma publikacjami naukowymi. Jakiej rady udzieliłby Pan młodym naukowcom w tym temacie?
Przede wszystkim, żeby się łatwo nie poddawali, konsekwentnie dążyli do opracowania publikacji i nie zrażali porażkami. Tematyka nie musi być całkiem innowacyjna, może być „odświeżenie” zagadnienia bądź spojrzenie z innej strony na problem. To, co najważniejsze, to solidne przygotowanie założenia i celu pracy, a następnie ich realizowanie.
Z czego jest Pan dumny?
W ubiegłym roku przewodziłem organizowaniu konferencji LIMC, po raz pierwszy w wersji hybrydowej. Praktycznie były to dwie konferencje jednocześnie. Było to bardzo duże wyzwanie dla mnie i całego zespołu. Kolejna satysfakcja to stworzenie Studenckiej Pracowni USG. Pokonaliśmy długą drogę formalno-prawną, aby zdobyć odpowiednie miejsce i wyposażenie. Teraz ruszyliśmy pełną parą. Od kwietnia przeszkoliliśmy aż 130 osób. Działalność pracowni opiera się na metodzie peer-teachingu, w której przygotowani studenci uczą mniej doświadczone osoby. Do tej pory przeprowadzaliśmy warsztaty w małych grupach z protokołu E-FAST oraz anatomii szyi. Wraz z nowym rokiem akademickim planujemy rozpoczęcie szkoleń z anatomii naczyń krwionośnych kończyny dolnej oraz kaniulacji naczyń pod kontrolą USG.
Wyjazdy do Chicago i Nowego Jorku były dla mnie wyjątkowym doświadczeniem. Na konferencjach mogłem wysłuchać wystąpień najlepszych na świecie specjalistów w dziedzinie radiologii. Liczne prelekcje oraz warsztaty były skierowane do studentów oraz młodych rezydentów. Istotnym dla mnie wydarzeniem na konferencji w Nowym Jorku było wygłoszenie referatu przed audytorium liczącym ponad sto osób.
Może pochwalić się Pan już wieloma publikacjami naukowymi. Jakiej rady udzieliłby Pan młodym naukowcom w tym temacie?
Przede wszystkim, żeby się łatwo nie poddawali, konsekwentnie dążyli do opracowania publikacji i nie zrażali porażkami. Tematyka nie musi być całkiem innowacyjna, może być „odświeżenie” zagadnienia bądź spojrzenie z innej strony na problem. To, co najważniejsze, to solidne przygotowanie założenia i celu pracy, a następnie ich realizowanie.
Z czego jest Pan dumny?
W ubiegłym roku przewodziłem organizowaniu konferencji LIMC, po raz pierwszy w wersji hybrydowej. Praktycznie były to dwie konferencje jednocześnie. Było to bardzo duże wyzwanie dla mnie i całego zespołu. Kolejna satysfakcja to stworzenie Studenckiej Pracowni USG. Pokonaliśmy długą drogę formalno-prawną, aby zdobyć odpowiednie miejsce i wyposażenie. Teraz ruszyliśmy pełną parą. Od kwietnia przeszkoliliśmy aż 130 osób. Działalność pracowni opiera się na metodzie peer-teachingu, w której przygotowani studenci uczą mniej doświadczone osoby. Do tej pory przeprowadzaliśmy warsztaty w małych grupach z protokołu E-FAST oraz anatomii szyi. Wraz z nowym rokiem akademickim planujemy rozpoczęcie szkoleń z anatomii naczyń krwionośnych kończyny dolnej oraz kaniulacji naczyń pod kontrolą USG.
Czy zastanawiał się Pan już nad wyborem specjalizacji?
Na III roku miałem zajęcia z radiologii zabiegowej, które mnie zafascynowały. Dzięki późniejszej pracy w kole naukowym oraz udziale w konferencjach z tej dziedziny utwierdziłem się w tej specjalności. W tej dziedzinie się widzę.
Jest Pan zapalonym sportowcem i to sekcji bokserskiej.
Chodzi mi o rozwój na wielu płaszczyznach istotnych w życiu, a więc nauka, życie towarzyskie, no i oczywiście aktywność sportowa. Sądzę, że po studiach nie będę żałował, że postawiłam na te trzy filary. Jak wielu moich znajomych rozpocząłem swoją przygodę ze sportem od siłowni, potem przyszedł czas na zajęcia grupowe – sporty walki i taniec towarzyski. W semestrze letnim przy współpracy z AZS powstała sekcja boksu z trenerem Piotrem Szaliłowem. Nie chodzi nam o tak zwaną „bijatykę”, ale ćwiczenie sprawności fizycznej, refleksu i taktyki walk.
Wybiera się Pan na wymianę studencką w ramach programu Erasmus+, co wpłynęło na decyzję o wyjeździe?
Mówiąc szczerze, liczę na trochę odpoczynku po bardzo ciężkim dla mnie roku akademickim. Wybieram się na południe Włoch, do szpitala na oddział internistyczny. Zamierzam praktycznie ćwiczyć posiadaną wiedzę, przygotowywać się do LEKu oraz lepiej poznać Włochy.
Jakie cechy powinien posiadać według Pana kandydat na uczelnię medyczną?
Nie ma tu jednej odpowiedzi. Przede wszystkim trzeba lubić ludzi i cechować się empatią. Nie wiem, czy licealista może być już w stu procentach pewny takiej decyzji. Ja miałem wątpliwości i dopiero w trakcie studiów przekonałem się, że to jest zawód, który chcę wykonywać przez całe życie. Jest to na pewno ciężka praca i lepiej mieć wątpliwości i pokorę, by później z chęcią ten zawód wykonywać.
Rozmawiała Wiktoria Kinik
Fot. Sara Moqbil, Kacper Bluczak
Na III roku miałem zajęcia z radiologii zabiegowej, które mnie zafascynowały. Dzięki późniejszej pracy w kole naukowym oraz udziale w konferencjach z tej dziedziny utwierdziłem się w tej specjalności. W tej dziedzinie się widzę.
Jest Pan zapalonym sportowcem i to sekcji bokserskiej.
Chodzi mi o rozwój na wielu płaszczyznach istotnych w życiu, a więc nauka, życie towarzyskie, no i oczywiście aktywność sportowa. Sądzę, że po studiach nie będę żałował, że postawiłam na te trzy filary. Jak wielu moich znajomych rozpocząłem swoją przygodę ze sportem od siłowni, potem przyszedł czas na zajęcia grupowe – sporty walki i taniec towarzyski. W semestrze letnim przy współpracy z AZS powstała sekcja boksu z trenerem Piotrem Szaliłowem. Nie chodzi nam o tak zwaną „bijatykę”, ale ćwiczenie sprawności fizycznej, refleksu i taktyki walk.
Wybiera się Pan na wymianę studencką w ramach programu Erasmus+, co wpłynęło na decyzję o wyjeździe?
Mówiąc szczerze, liczę na trochę odpoczynku po bardzo ciężkim dla mnie roku akademickim. Wybieram się na południe Włoch, do szpitala na oddział internistyczny. Zamierzam praktycznie ćwiczyć posiadaną wiedzę, przygotowywać się do LEKu oraz lepiej poznać Włochy.
Jakie cechy powinien posiadać według Pana kandydat na uczelnię medyczną?
Nie ma tu jednej odpowiedzi. Przede wszystkim trzeba lubić ludzi i cechować się empatią. Nie wiem, czy licealista może być już w stu procentach pewny takiej decyzji. Ja miałem wątpliwości i dopiero w trakcie studiów przekonałem się, że to jest zawód, który chcę wykonywać przez całe życie. Jest to na pewno ciężka praca i lepiej mieć wątpliwości i pokorę, by później z chęcią ten zawód wykonywać.
Rozmawiała Wiktoria Kinik
Fot. Sara Moqbil, Kacper Bluczak
© 2022 Centrum Symulacji Medycznej UM w Lublinie